Rząd poszedł za daleko

Resort finansów zbyt dowolnie interpretuje uchwałę RPP – tak Dariusz Filar, członek Rady Polityki Pieniężnej, ocenia rządowy pomysł na zysk NBP

Publikacja: 14.07.2009 03:54

Dariusz Filar

Dariusz Filar

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/333511.html]Komentarz wideo o kłopotach budżetu i planach rządu wobec NBP[/link][/b]

Nawet w obliczu groźby podniesienia podatków nie można naginać reguł ustalonych przez Europejski Bank Centralny i Narodowy Bank Polski – uważa Dariusz Filar. To odpowiedź na przedstawioną w ubiegłym tygodniu propozycję premiera Donalda Tuska, by NBP przekazał w 2010 r. do budżetu ponad 10 mld zł ze swojego zysku.

[b]Rz: Politycy PO mówią, że NBP chce ukryć pieniądze podatników, by nie przekazać ich do budżetu.[/b]

Dariusz Filar: Tu nie ma miejsca na finansowe szachu-machu. Wyliczając swoje wyniki, NBP ściśle trzyma się przyjętych reguł, które są zgodne z zasadami Europejskiego Banku Centralnego. I w swojej sprawozdawczości bank jest całkowicie przejrzysty.

[b]Czyli to bardziej powtórka z pomysłów Grzegorza Kołodki i Andrzeja Leppera, którzy chcieli skorzystać ze środków NBP?[/b]

Bezpośrednie porównanie byłoby przesadne. Pewne różnice w stosunku do potraktowania wyniku NBP są – wynikają choćby ze zmiany zasad rachunkowości. W obecnych warunkach bardziej chodzi o mechanizm i skalę tworzenia rezerwy na ryzyko kursowe niż o próbę jej przejęcia. Trudno to też porównywać z pomysłami Andrzeja Leppera, który chciał korzystać z rezerw walutowych. 

[b]Jak więc należy odczytywać te działania rządu? [/b]

To poszukiwanie pieniędzy w obliczu pogorszenia sytuacji budżetu. 

[b]Rząd znajdzie je w NBP?[/b]

NBP może osiągać przychody ze swojej działalności – z tytułu odsetek, dyskonta, premii, operacji finansowych. W ten sposób wypracowuje nadwyżkę finansową. Ale w myśl uchwały RPP z 18 grudnia 2006 r. NBP musi brać pod uwagę ryzyko kursowe i uwzględniać je, tworząc rezerwę, która nadwyżkę finansową może pomniejszyć lub nawet całkowicie zaabsorbować. Tak się stało w odniesieniu do wyniku z 2008 r. 

[b]Po co jest ta rezerwa i dlaczego trzeba ją tworzyć właśnie z nadwyżki finansowej?[/b]

Bank posiada aktywa w walutach obcych – wartość złotowa tych aktywów jest uwarunkowana kursem złotego. Jeżeli złoty się umacnia, to powstają tzw. niezrealizowane koszty z wyceny kursowej i one obciążają przychody banku. Ale może być mechanizm odwrotny – złoty może się osłabić i wtedy powstają niezrealizowane przychody z wyceny kursowej. Te niezrealizowane przychody nie mogą podnosić wyniku NBP, choć, jak wspomniałem, koszty go obciążają. Więc nawet jeżeli pojawią się przychody z działalności, to w warunkach umocnienia złotego nie ma gwarancji, że powstanie nadwyżka finansowa. I jeśli wówczas nie ma do dyspozycji rezerw, bank zmuszony jest wykazać stratę. Tak było w 2007 r.

[b]O niezrealizowanych przychodach mówi resort finansów, dodając, że z tych środków trzeba utworzyć rezerwę, a nie z nadwyżki finansowej.[/b]

W uchwale z 2006 r. rzeczywiście jest mowa o tym, że ”przy oszacowaniu kwoty rezerwy uwzględnia się w szczególności (…) przychody i koszty niezrealizowane powstałe w wyniku zmian kursu złotego do walut obcych”. Ale to raczej wskazanie na potrzebę całościowej analizy tego, jak wysoka powinna być rezerwa, a nie bezpośrednie wskazanie źródła jej tworzenia. To byłaby interpretacja zbyt daleko idąca.

[b]Ale uchwała nie precyzuje, jak duża ma być ta rezerwa. To daje NBP trochę elastyczności.[/b]

Zgoda – wielkość rezerwy wynika z analiz za pomocą modeli finansowych, i tu pewna elastyczność jest. Nie wykluczam rozmów z audytorem na temat wielkości rezerwy, a w konsekwencji wielkości zysku NBP i zasilenia budżetu. Ale to będzie można ocenić dopiero 31 grudnia 2009 r., gdy poznamy kurs, wedle którego będzie sporządzony bilans NBP. Jeżeli kurs złotego nie będzie podlegał znaczącej zmienności, to rezerwa będzie mogła być mniejsza. W 2008 r. było ponad 2 mld zł nadwyżki, ale została całkowicie wykorzystana do stworzenia rezerwy. Ta decyzja została zaaprobowana przez zewnętrznego audytora i RPP. Takie są reguły gry, a reguł trzeba się trzymać, tym bardziej że ich łamanie czy obchodzenie nie stworzy nam dobrej opinii w EBC. Dopiero wiosną 2010 r. będzie można zdecydować, ile środków może wpłynąć do budżetu.

[b]Czy RPP może zmienić treść tej uchwały, która mówi o konieczności tworzenia rezerw?[/b]

Nie sądzę. Była ona traktowana jako istotny element w dostosowywaniu się do reguł ustalonych przez EBC.

[b]Gdyby miał pan dwie opcje: albo wyższe podatki, albo taki zabieg finansowy, to czy nie lepiej skorzystać z zabiegu, wiedząc, że podwyżka podatków zaszkodzi gospodarce? [/b]

Jestem zwolennikiem trzymania się reguł i przepisów prawnych. I tu mam podejście w duchu, w jakim szkoli się pilotów samolotów wojskowych – jeżeli powstaje określona, ryzykowna sytuacja, działaj według procedur. Nadmiar inwencji może prowadzić do gorszych skutków i pogłębienia katastrofy.

[b]Inflacja w czerwcu może okazać się niższa niż w maju, ale w porównaniu do strefy euro jest i tak relatywnie wysoka z czego to wynika?[/b]

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się w czasie i przyjrzeć się nie inflacji konsumenckiej, a inflacji bazowej (czyli oczyszczonej z cen żywności i energii). Od pierwszego kwartału 2007roku inflacja bazowa zaczęła iść w górę - RPP nie zareagowała. W drugim kwartale mieliśmy ciąg dalszy przyspieszenia bazowej, a RPP podniosła stopy w zaledwie dwóch krokach po 25 pb.Dzisiaj widać, że ograniczona skala podwyżek stopy referencyjnej wpłynęła na inflację bazową w modelowy sposób -po dokładnie siedmiu kwartałach wzrosła ona o 2 pkt. proc. - do 2,6-2,9 proc.. I w tym przedziale utrzymuje się obecnie. I w gruncie rzeczy to nieważne, czy dziś GUS poda, że w czerwcu inflacja konsumencka wyniosła 3,4 czy 3,6 proc. Bo i tak z doświadczenia wiemy, że dopuszczenie inflacji bazowej na wyższe poziomy powoduje, że bardzo trudno ją sprowadzić w dół. Przynajmniej nie szybko. Mamy za sobą trzy kwartały spowolnienia gospodarki - a po inflacji bazowej tego nie widać. Najprawdopodobniej w chwili kiedy zimą RPP skończy swoją kadencję, inflacja bazowa nadal będzie zbliżona do 2,5-2,7 proc., a CPI, które zwykle jest o ok.. 1 pkt. proc.wyższy pozostanie na poziomie górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego. To nie jest tragedia, ale to ciągle o 1 pkt. proc.więcej niż wynosi cel RPP. RPP nie udało się w pełni zapanować nad inflacją, choć taka możliwość była.

[b]Tymczasem problemem na drodze do euro, oprócz kwestii fiskalnych,staje się kryterium inflacyjne, którego nie spełniamy od jesieni.[/b]

I ta różnica między kryterium, a inflacją w Polsce powiększa się bardzo szybko, bo w Europie inflacja spada, a u nas pozostaje na podwyższonym poziomie. Teraz oprócz kryterium fiskalnego coraz trudniejsza jest sytuacja z kryterium inflacyjnym. Polska nie spełni tego kryterium ani w roku 2009 ani w roku 2010. Być może się to uda w2011 roku, kiedy odbije się inflacja w Europie.

[b]Czyli na obniżki nie ma szans?[/b]

Według reguły Taylora referencyjna stopa procentowa dla Polski może obecnie być szacowana na 3,7-3,9 proc., a faktyczna stopa referencyjna wynosi już tylko 3,5 proc. Nie ma już miejsca na obniżki stóp. Dobrze o tym wie także rynek, bo w krzywej implikowanej z kontraktów FRA i stopy WIBOR dalszych obniżek nie można się już dopatrzyć.

[b]A czy RPP na pożegnanie nie będzie zmuszona do podwyżek stóp?[/b]

Dopóki będzie trwało spowolnienie to nie sądzę, by było to możliwe.

[b]A wracając do euro - znów pojawiły się głosy, żeby wejść do ERM2 w drugiej połowie roku? Jak Pan ocenia taką propozycję?[/b]

To bardzo ryzykowne. Najpierw trzeba mieć wiarygodną perspektywę spełnienia kryteriów z Maastricht,a dopiero potem myśleć o wejściu doERM2.

[ramka][srodtytul]Miliardy z NBP[/srodtytul]

Minister finansów Jacek Rostowski stwierdził w programie „Kropka nad i”, że w sporze z NBP chodzi o faktycznie zrealizowany przez bank centralny zysk przy jednoczesnym zachowaniu rezerwy, na wypadek gdyby złoty się umocnił. Rostowski stwierdził, że w ubiegłym roku na słabym złotym NBP zarobił 23 mld zł. Rezerwa powinna więc wynieść kilkanaście miliardów złotych, a reszta powinna być wykazana jako zysk.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/333511.html]Komentarz wideo o kłopotach budżetu i planach rządu wobec NBP[/link][/b]

Nawet w obliczu groźby podniesienia podatków nie można naginać reguł ustalonych przez Europejski Bank Centralny i Narodowy Bank Polski – uważa Dariusz Filar. To odpowiedź na przedstawioną w ubiegłym tygodniu propozycję premiera Donalda Tuska, by NBP przekazał w 2010 r. do budżetu ponad 10 mld zł ze swojego zysku.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację