Nowy plan jest wyraźnym cofnięciem się względem poprzednich projektów, bo one zakładały sprzedaż inwestorowi strategicznemu jeszcze dużych energetycznych firm Tauronu i PGE.
Powstaje pytanie – czy to, co we wtorek przyjął rząd, to jest program prywatyzacji? Jak przeanalizować niezwykle długą listę firm przeznaczonych do "prywatyzacji", to okazuje się, że często chodzi o coś zupełnie innego. Na liście wśród dużych firm są m.in. takie filary sektora państwowego jak TP SA, Cersanit, Pekao SA, BZ WBK, Mondi Świecie, czyli spółki dawno w pełni kontrolowane przez prywatnych inwestorów. Większość firm, których akcje państwo chce sprzedać, w rzeczywistości pozostanie państwowych.
W sumie nie jest to plan prywatyzacji, tylko program wysysania przez budżet pieniędzy z rynku kapitałowego bez jednoczesnego podnoszenia efektywności gospodarki.
Akcje kupią w większości fundusze emerytalne, które i tak inwestują głównie w państwowe obligacje. To jest pewne ryzyko dla przyszłych emerytów.
Oczywiście najlepiej byłoby w pełni prywatyzować – najlepiej przez giełdę. Jeżeli rząd nie jest w stanie oddać kontroli nad firmami, to dobrze, że chociaż wprowadza je na parkiet. To wprawdzie krótki krok, ale w dobrym kierunku.