Zmniejszając w tych dniach swoją roczną pensję z 1 mln dol. do jednego dolara, Larry Ellison zadziałał wizerunkowo. Czwarty najbogatszy człowiek na świecie zrównał się wypłatą z „trampkowymi milionerami” branży informatycznej – twórcami wyszukiwarki Google czy Stevem Jobsem, szefem koncernu Apple.
Oczywiście Ellison, miłośnik ekskluzywnych garniturów, sportowych samochodów, prywatnych odrzutowców i wartych miliony jachtów nie ucierpi z powodu mniejszej wypłaty. W ubiegłym roku, kiedy pensja wynosiła jeszcze milion dolarów, twórca Oracle’a zainkasował ponad 10 mln dol. premii. Do Ellisona należy także ponad 22 proc. akcji Oracle, wycenianego wczoraj na 112 mld dol.
Mimo to Larry Ellison ma powody do zmartwień. Stworzona przez niego pod koniec lat 70. firma Oracle traci impet. Wciąż jest największym (22,4 mld dol. przychodów w 2008 r.) na świecie producentem baz danych, czyli magazynów informacji wykorzystywanych przede wszystkim przez wielkie korporacje.
Jednak bazy danych Oracle’a, zakładane na najwyższej jakości serwerach, niejednokrotnie kosztujących dziesiątki tysięcy dolarów, nie są towarem szczególnie poszukiwanym w czasie kryzysu. I to nawet pomimo tego, że ilość danych, jakie obecnie przetwarzają firmy i korporacje, jest większa niż kiedykolwiek i szybko rośnie. Nowoczesne narzędzia zarządzania informacją (tzw. data mining i business intelligence) nie potrzebują już „mercedesów” od Ellisona. Darmowe rozwiązania do tworzenia baz danych, jak mySQL, wystarczają zdecydowanej większości użytkowników.
Według niektórych ekspertów zapotrzebowanie na wielkie, superwydajne bazy danych za kilka lat ograniczy się do zaledwie kilkudziesięciu dużych klientów na świecie, takich jak sklep internetowy Amazon czy koncern Google.