Cały naród musi ratować budżet

Ten tytułowy obowiązek nie dotyczy jednak ministra Jacka Rostowskiego. On zajmuje się poprawą wizerunku – swojego i finansów państwa, przy czym nie należy tego mylić z reformami czy innymi zmianami dającymi państwu oszczędności. Na razie uzdrawiające działania Ministerstwa Finansów sprowadzają się do wypychania wydatków poza budżet. Jednak to tylko makijaż, i to taki z kategorii najdroższych.

Publikacja: 26.10.2009 20:27

Na przykład budżet nie finansuje już w pełni budowy dróg i autostrad. Fundusz Drogowy musi emitować własne obligacje. Problem tylko w tym, że ich nabywcy płacą za nie mniej niż za normalne papiery skarbowe. Jeżeli plan sprzedaży tych obligacji zostanie zrealizowany, będzie to kosztować państwo dodatkowo ponad 20 milionów złotych rocznie. Podobnie jest z ZUS, który też sam musi poszukać sobie własnych – kosztownych – źródeł finansowania.

Dzięki temu sam budżet będzie wyglądał w miarę dobrze. Makijaż zmyje z niego dopiero Bruksela, podsumowując nasze osiągnięcia i wyliczając nam deficyt oraz dług finansów publicznych. I nie będzie to niski deficyt, zbliżony do tego, co obiecywaliśmy, wstępując do Unii.

W dodatku niektóre rządowe prognozy nie przystają do rzeczywistości. Tak jest w przypadku samorządów, dla których minister finansów przewidywał stosunkowo niewielki deficyt. Tymczasem samorządowcy szacują, że niedobór w ich budżetach będzie prawie dwa razy wyższy.

Nieszczęście Polski polega na tym, że u nas nie było – dotychczas – recesji. W innych krajach o podobnym stopniu rozwoju gospodarczego rządy przyciśnięte spadkiem wpływów podatkowych zdecydowały się na reformy. Na Łotwie na przykład obcięto płace w budżetówce. U nas cała administracja (szczególnie nauczyciele) dostała podwyżki.

Jeśli do tej złej sytuacji budżetu dodamy kłopoty z prywatyzacją, to widać, że kondycja finansów publicznych jest bardzo zła. W normalnym kraju trwałaby już poważna debata o oszczędnościach. U nas jest cisza, bo na rok przed wyborami prezydenckimi rząd Donalda Tuska nie chce poruszać trudnych tematów. Tę sielankę przerywają czasami jakieś dziwne przecieki. Takie jak na przykład wczorajsza informacja, że w Ministerstwie Pracy myślą o zmniejszeniu składki do funduszy emerytalnych, by ratować finanse ZUS. Czy też wcześniejsze pogłoski (te z kolei chyba z Kancelarii Premiera) o wydłużeniu wieku emerytalnego.

Zaniepokojenia sytuacją nie widać tylko w działaniach Ministerstwa Finansów. Tam się nauczyli, że najważniejsze jest trwać i nie denerwować premiera.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/jablonski/2009/10/26/caly-narod-musi-ratowac-budzet/]blog.rp.pl/jablonski[/link]

Na przykład budżet nie finansuje już w pełni budowy dróg i autostrad. Fundusz Drogowy musi emitować własne obligacje. Problem tylko w tym, że ich nabywcy płacą za nie mniej niż za normalne papiery skarbowe. Jeżeli plan sprzedaży tych obligacji zostanie zrealizowany, będzie to kosztować państwo dodatkowo ponad 20 milionów złotych rocznie. Podobnie jest z ZUS, który też sam musi poszukać sobie własnych – kosztownych – źródeł finansowania.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku