Walka o niezależność banku była znacznie ważniejsza niż spór o to, ile wyniósł ubiegłoroczny zysk NBP: czy było to 4,2 mld zł, jak chciał kierowany przez Sławomira Skrzypka zarząd NBP, czy 8 mld zł, jak chcieli większość członków Rady Polityki Pieniężnej i minister finansów. Niepokojące było to, że o wewnętrznych sprawach banku centralnego wypowiadali się politycy, z ministrem finansów na czele, a RPP wstecznie zmieniała przepisy. To podważało samodzielność banku, jego pozycję i otwierało drogę do traktowania jego zasobów jako jeszcze jednego źródła zasypywania dziury budżetowej.
3,6 mld zł ewentualnej dodatkowej wpłaty z zysku NBP do państwowej kasy, o które walczył minister finansów, to bardzo potrzebna budżetowi suma. Dzięki niej można mieć nie tylko o parę procent niższy deficyt budżetowy, ale przede wszystkim nieco oddalić przekroczenie przez dług publiczny limitów wyznaczonych w konstytucji oraz w zobowiązaniach wobec Unii Europejskiej. Jednak nawet tak wielkie korzyści nie uprawniają polityków do niszczenia reputacji banku centralnego.
Tym bardziej że owego dodatkowego zysku NBP w banku centralnym dziś już nie ma. Od początku roku złoty niemal nieustannie drożał, więc wartość naszych rezerw walutowych wyrażona w złotych cały czas spadała. Tym samym dodatkowy zysk dawno już wyparował z NBP.
Krach finansowy Grecji pokazuje, co się dzieje z krajami, do których rynki finansowe tracą zaufanie. A zawirowania wciąż trwają i wciąż jesteśmy zagrożeni. Oczywiście nasze finanse są w daleko lepszej sytuacji od greckich. Ale powinniśmy być ostrożni. Nawet w roku wyborczym trzeba zmniejszać deficyt. Lepiej zacząć naprawdę oszczędzać, niż zmuszać bank centralny do drukowania pustego pieniądza.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/04/28/nieudany-zamach-na-nbp/]blog.rp.pl/jablonski[/link]