Zamiast zapowiadanego w weekend przedstawienia planu cięcia wydatków w strefie euro przygotowywanego przez niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schauble usłyszeliśmy m.in. opinie jego francuskiej koleżanki Christine Lagarde o konieczności dopasowania tych planów do każdego państwa.
Oczywiście francuski rząd może powiedzieć, że podobnie jak rządy w Atenach, Madrycie czy Lizbonie działa i proponuje choćby wydłużenie minimalnego czasu pracy, po którym można przejść na emeryturę. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że budowa jednego europejskiego frontu na rzecz oszczędności w krajowych budżetach nie będzie łatwa. Można spodziewać się wielu prób rozmiękczania kolejnych pomysłów na poprawę kondycji finansów publicznych tak strefy euro jak i całej Unii Europejskiej. Jak może być inaczej, skoro do tej pory wiele krajów ? w tym także największych obecnie orędowników unijnej reformy finansów - nie przestrzegało ekonomicznych fundamentów Wspólnoty.
Teraz dodatkowo pojawia się jeszcze jeden argument, zgodnie z którym redukcja publicznych wydatków może doprowadzić do zastopowania i tak kruchego wciąż ożywienia gospodarczego w Unii. Takie ryzyko widzą także uczestnicy rynków finansowych, a jego wyrazem jest najsłabsza od czterech lat wobec amerykańskiego dolara europejska waluta. Trudno więc się nie zgodzić z kanclerz Niemiec, która zdaje się podzielać opinie części ekonomistów, że przygotowany przez Unię, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy program ratunkowy warty 750 mld euro jest niczym innym jak kupowaniem sobie czasu przez polityków.
Tak jak w przypadku Grecji na początku roku tak i teraz rządy strefy euro mogą próbować odsuwać konieczne reformy. Ale wtedy o ich konieczności przypomną szybko rynki finansowe windując do rekordowych poziomów koszty obsługi publicznego długu. Kto nie wierzy, niech spojrzy na przykład Hiszpanii. Jeszcze na początku maja jej premier José Luis Rodríguez Zapatero grzmiał, że rynki finansowe nie będą mu dyktować co ma robić. Ale gdy rentowność hiszpańskich obligacji zaczęła gwałtownie rosnąć a inwestorzy zaczęli wskazywać jego kraj jako drugą Grecję, Zapatero stał się jednym z pierwszych premierów w Unii, który przedstawił plan cięć wydatków.
Dlatego znów więc może się okazać, że to ostatecznie rynki finansowe wymogą na Unii i strefie euro cięcie wydatków.