Liczniki, które pokazują, jak wielkie jest nasze zadłużenie, już nie przemawiają do wyobraźni. A ostatnie dwadzieścia lat nauczyło nas, że co prawda nie zarabiamy tyle, by coś kupić za gotówkę, ale zarabiamy na tyle dużo, by wziąć to na raty.
Właśnie odzyskujemy wiarę we własne możliwości finansowe, ale mamy też coraz większe problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Jak wynika z badania opinii publicznej, co trzeci Polak ma zobowiązania wobec instytucji kredytowych. To armia ponad 9 milionów dorosłych ludzi, o jedną trzecią liczniejsza niż rok temu. Pożyczamy, bo inwestujemy, pożyczamy, bo ratujemy się przed brakiem gotówki na bieżące potrzeby? Może nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że żyjemy na kredyt? Choć to ostatnie wydaje się najmniej prawdopodobne, staje się coraz bardziej powszechne. Rośnie liczba kredytów, mimo że banki przekonują, iż zacieśniają warunki ich przyznawania.
Zmieniła się nasza praktyka: bierzemy mniejsze kwoty, na “mniejsze” cele. Wśród zadłużonych w bankach najwięcej, 72 proc., ma kredyt gotówkowy, 16 proc. pożyczyło pieniądze na zakup mieszkania lub budowę domu.
Coraz łatwiej dostać kredyt, ukrywany pod określeniem “linia debetowa”. Studentka pierwszego roku bez stałego źródła dochodu założyła konto internetowe. Automatycznie uzyskała 5-tysięczny limit kredytowy. Może z niego nie korzystać, ale trudno taką praktykę banku nazwać zacieśnianiem polityki kredytowej.