Orban za granicą zyskał miano nacjonalisty, w kraju wizerunek obrońcy interesów zwykłych ludzi. – Gospodarczy nacjonalizm? Zdecydowanie odrzucam takie oskarżenia – mówi węgierski premier i przypomina, że w czasie jego poprzedniej kadencji w latach 1998 – 2002 Węgry były liderem w ściąganiu zagranicznego kapitału w naszym regionie, a on sam zdecydował o sprzedaży wielu węgierskich firm obcym właścicielom. Dziś jednak, niespełna rok po odzyskaniu władzy, znalazł się pod ostrzałem zwolenników wolnego rynku.
[srodtytul]Po swojemu[/srodtytul]
Liberalne media, jak „Financial Times”, skrytykowały go za zerwanie rozmów z MFW w sierpniu. Orban postanowił zrezygnować z międzynarodowej pożyczki, bo nie chciał wypełniać ostrych warunków dodatkowo pogarszających sytuację ekonomiczną ludności i zmniejszających szanse na wzrost gospodarczy. Ale ponieważ pieniędzy potrzebował, więc obiecał zmniejszenie deficytu budżetowego do 3,8 proc. PKB w 2010 roku i poniżej 3 proc. PKB w 2011 roku, tak jak żądały tego wcześniej i MFW, i Komisja Europejska.
[wyimek]BBB — to obecna, bardzo niska, ocena wiarygodności kredytowej Węgier wg Fitch. Wynika ze sceptycyzmu co do skuteczności polityki fiskalnej Budapesztu[/wyimek]
– Uznałem, że lepiej poddać się ocenie rynku, niż prosić o pieniądze międzynarodowe instytucje. Naiwnie myślałem, że „Financial Times” mnie za to pochwali – mówi Orban. Nie pochwalił, bo dla międzynarodowych inwestorów umowa z MFW jest gwarancją reform.