Węgierski sposób na kryzys

Viktor Orban, silny człowiek w Budapeszcie, prowadzi walkę z kryzysem swoimi metodami. – Gospodarczy nacjonalizm? Zdecydowanie odrzucam takie oskarżenia – mówi.

Publikacja: 10.01.2011 03:59

Brukselę niepokoi fakt, że kierowane przez kontrowersyjne- go premiera Viktora Orbana objęły od styc

Brukselę niepokoi fakt, że kierowane przez kontrowersyjne- go premiera Viktora Orbana objęły od stycznia prezydencję Unii Europejskiej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Orban za granicą zyskał miano nacjonalisty, w kraju wizerunek obrońcy interesów zwykłych ludzi. – Gospodarczy nacjonalizm? Zdecydowanie odrzucam takie oskarżenia – mówi węgierski premier i przypomina, że w czasie jego poprzedniej kadencji w latach 1998 – 2002 Węgry były liderem w ściąganiu zagranicznego kapitału w naszym regionie, a on sam zdecydował o sprzedaży wielu węgierskich firm obcym właścicielom. Dziś jednak, niespełna rok po odzyskaniu władzy, znalazł się pod ostrzałem zwolenników wolnego rynku.

[srodtytul]Po swojemu[/srodtytul]

Liberalne media, jak „Financial Times”, skrytykowały go za zerwanie rozmów z MFW w sierpniu. Orban postanowił zrezygnować z międzynarodowej pożyczki, bo nie chciał wypełniać ostrych warunków dodatkowo pogarszających sytuację ekonomiczną ludności i zmniejszających szanse na wzrost gospodarczy. Ale ponieważ pieniędzy potrzebował, więc obiecał zmniejszenie deficytu budżetowego do 3,8 proc. PKB w 2010 roku i poniżej 3 proc. PKB w 2011 roku, tak jak żądały tego wcześniej i MFW, i Komisja Europejska.

[wyimek]BBB — to obecna, bardzo niska, ocena wiarygodności kredytowej Węgier wg Fitch. Wynika ze sceptycyzmu co do skuteczności polityki fiskalnej Budapesztu[/wyimek]

– Uznałem, że lepiej poddać się ocenie rynku, niż prosić o pieniądze międzynarodowe instytucje. Naiwnie myślałem, że „Financial Times” mnie za to pochwali – mówi Orban. Nie pochwalił, bo dla międzynarodowych inwestorów umowa z MFW jest gwarancją reform.

Dla węgierskiego rządu jednak recepta zapisana przez waszyngtońską instytucję była niebezpieczna. Cięcia budżetowe i utrzymywanie wysokich podatków w czasie recesji przeczy zasadom gospodarczego zdrowego rozsądku, co dawno temu udowodnił Keynes. Strach przed rozlaniem się kryzysu z Grecji na kolejne kraje był tak silny, że MFW skupił się tylko na ograniczaniu deficytu i długu publicznego, zupełnie nie myśląc o tym, czy gospodarka da jeszcze radę się rozwijać. Logikę Orbana zrozumiał rynek i kupując obligacje, chwilowo mu zaufał. I to mimo że w poszukiwaniu pieniędzy rząd wycofał się z reformy emerytalnej.

[srodtytul]Na wojennej ścieżce[/srodtytul]

Kolejnym pretekstem do ataku na rząd stał się spór z bankiem centralnym. Nie mogąc wpływać na decyzje niezależnej rady polityki pieniężnej, która wbrew Orbanowi podnosiła stopy procentowe, premier postanowił drastycznie obciąć pensję szefowi Narodowego Banku Węgierskiego. Argument, że w kryzysie wszyscy muszą oszczędzać i nie ma powodu, dla którego szef banku centralnego miałby zarabiać nie tylko więcej niż minister finansów, ale także więcej niż prezes Fedu, nie brzmiał przekonująco i z krytyką wystąpił sam szef Europejskiego Banku Centralnego.

Jakby mało jeszcze było zatargów, Orban zaproponował kontrowersyjne zmiany podatkowe. Przez trzy lata ekstraobciążenia fiskalne obejmą duże firmy z trzech sektorów: telekomunikacji, energii i bankowości. Tym razem 14 koncernów wysłało protest do Komisji Europejskiej, oskarżając Budapeszt o dyskryminację. Bo podatki tylko dla dużych firm w tych sektorach to uderzenie – zdaniem sygnatariuszy listu – przede wszystkim w zagraniczny kapitał.

Orban odrzuca krytykę. – Najwięcej zapłacą węgierski bank OTP i węgierska firma energetyczna MOL – argumentuje premier. Celowo nie nałożył podatków na sektory produkcyjne, jak np. zupełnie zdominowany przez zagraniczne firmy przemysł samochodowy. Bo ten łatwo mógłby przenieść zakłady do sąsiednich krajów, podczas gdy trzy obciążone raczej tego nie zrobią. – Sektory produkujące na eksport są nam potrzebne do odzyskania konkurencyjności – deklaruje Orban. I na razie ci inwestorzy mu wierzą. Mercedes właśnie otwiera nową montażownię swoich aut w Kecskemet, Opel podwaja moce produkcyjne zakładów w Szentgotthard, a Audi rozbudowuje zakłady w Gyor.

[srodtytul]Co dalej?[/srodtytul]

O tym jednak, czy Węgry odzyskają sympatię inwestorów na dłużej, zdecydują najbliższe miesiące, a konkretnie marzec i kwiecień. To czas dwóch kluczowych decyzji. Po pierwsze nastąpi wymiana czterech z siedmiu członków rady polityki pieniężnej. Partia rządząca ma prawo mianować do niej dowolne osoby. Zbyt polityczne nominacje mogą zwiększyć obawy inflacyjne i wystraszyć inwestorów. Rząd ma też ogłosić plan reform strukturalnych. To szansa na przekonanie rynku, że populistyczna retoryka o nieukładaniu się z międzynarodową finansjerą i ochronie zwykłych ludzi to tylko socjotechniczny zabieg, za którym kryje się chęć reformowania.

Bez tego uzależnione od eksportu i zagranicznego kapitału Węgry będą miały spore problemy.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki:

[mail=a.slojewska@rp.pl]a.slojewska@rp.pl[/mail][/i]

Orban za granicą zyskał miano nacjonalisty, w kraju wizerunek obrońcy interesów zwykłych ludzi. – Gospodarczy nacjonalizm? Zdecydowanie odrzucam takie oskarżenia – mówi węgierski premier i przypomina, że w czasie jego poprzedniej kadencji w latach 1998 – 2002 Węgry były liderem w ściąganiu zagranicznego kapitału w naszym regionie, a on sam zdecydował o sprzedaży wielu węgierskich firm obcym właścicielom. Dziś jednak, niespełna rok po odzyskaniu władzy, znalazł się pod ostrzałem zwolenników wolnego rynku.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację