[b]Rz: Został pan odwołany ze stanowiska wiceprezesa Polskiej Grupy Energetycznej esemesem już ponad tydzień temu. Trudno nawet komentować styl pana odwołania. A czy może chociaż dowiedział się pan już, z jakich powodów nastąpiła dymisja?[/b]
Wojciech Topolnicki: Rozmawiałem z przedstawicielami rady nadzorczej, ale tak naprawdę dzisiaj nadal wiem tyle, że taką decyzję podjął Skarb Państwa. Nie miała ona związku z merytoryczna oceną. Nie będę jednak tego roztrząsać, uważam okres pracy w PGE za bardzo udany. Nadal jestem w kontakcie z przedstawicielami instytucji finansowych, z którymi współpracowaliśmy jako zarząd, przyznam, że mam z ich strony pozytywną ocenę swojej działalności i jest to chyba najlepsze podsumowanie mojej pracy w PGE.
[b]Wśród osób związanych z energetyką dużo dyskutuje się o tym, że powodem pana odwołania były rozbieżne stanowiska wśród członków zarządu. Jedna z teorii jest taka, że sprawa dotyczyła sprzedaży akcji Exatelu i udziałów w Polkomtelu przez PGE. Może pan to potwierdzić?[/b]
Trudno mi to ocenić. Ale rzeczywiście chyba jako jedyny w zarządzie byłem za tym, by PGE, jeżeli sprawa Exatelu nie będzie szła naprzód, tak jak zakładano, wróciła do rozmów z podmiotami, które zostały wstrzymane na wcześniejszym etapie procesu. Z tego, co widzę dzisiaj w mediach, ten pogląd nadal nie został uwzględniony. Poza tym wydaje mi się, że PGE powinna więcej komunikować się ze światem zewnętrznym, jeżeli chodzi o bieżące prace nad dużymi transakcjami, które prowadzi. Inaczej może to dawać wrażenie braku przejrzystości, a mówimy w końcu o spółce giełdowej.
[b]A co z informacjami, że nie został pan zaangażowany w działania PGE w kwestii energetyki jądrowej, którymi kieruje obecnie prezes Tomasz Zadroga?[/b]