Nie, kiedy powiedziałem o swoich wątpliwościach na publicznej konferencji, to nikt z rządu tego nie słuchał. To miała być debata między rządem i osobami, które reformę współtworzyły. Organizatorzy tak uzgodnili scenariusz tej konferencji, że najpierw trzy osoby związane z wprowadzeniem reformy przedstawią swoje uwagi, a potem przedstawiciele rządu się do nich odniosą. Niestety, gdy my mówiliśmy, nikogo z zapowiedzianych członków rządu nie było. Przyszli po przerwie na drugą część spotkania, na swoje wystąpienia. To jest dziwny dialog, gdzie się nie chce słuchać innych, tylko wypowiada się swoje kwestie. I znów co innego mówił minister Michał Boni, a inny komunikat przedstawił Ludwik Kotecki, wiceminister finansów. Powtórzył jota w jotę to, co jego przełożony przedstawił w „Gazecie Wyborczej”.
Zapytałem ministra Boniego, jakie jest stanowisko rządu, a on odpowiedział bardzo oględnie, że trwa dyskusja, że w rządzie są różne punkty widzenia. Mamy więc do czynienia z zupełnym pomieszaniem ról i sytuacji. Rząd to nie jest klub dyskusyjny. Dyskusja wewnętrzna w rządzie ma trwać tak długo, dopóki nie zostanie wypracowane wspólne stanowisko. A takie stanowisko przedstawił premier pod koniec grudnia, a teraz minister Boni konsultuje w imieniu rządu projekt ustawy. Niepoważne jest to, że minister Rostowski podważa propozycję rządu. Mamy pomieszanie ról i porządku. Nie podoba mi się to, niezależnie od tego, że część propozycji przedstawiana ustnie przez Michała Boniego może być zaczynem poważnej debaty. Ale najpierw rząd, a właściwie premier, powinien wyjaśnić tę sytuację.
[b]A jeśli sytuacja będzie czytelna i premier powie za ministrem Bonim: nasza propozycja zmniejszenia składki przekazywanej do OFE jest odpowiedzią na problemy finansów publicznych, to co?[/b]
To zacznijmy od informacji, jaka jest sytuacja finansów publicznych. Co się stało, że w roku 2009 byliśmy zieloną wyspą, a teraz stawiamy na działania, które wskazują, że nas zalało. Od odpowiedzi, co się stało z zieloną wyspą, nie da się uciec. Jak to się stało, że będąc jedynym krajem w Europie, który miał wzrost gospodarczy, mamy dzisiaj poziom deficytu sektora finansów publicznych wyższy niż niektóre kraje, które przechodziły recesję? Jak zielona wyspa przeistoczyła się w dziurę Rostowskiego?
[b]A może to jest faktyczna przyczyna tego zamieszania, że rząd nie chce debaty na temat stanu finansów publicznych, programu naprawy?[/b]
Ale rząd od tego nie ucieknie. Tu nie chodzi o bicie się w piersi. Tu nikt nie woła: panowie, posypcie głowy popiołem. Mamy do czynienia z problemem, który występuje kilkanaście lat, do którego rozwiązania podchodziły kolejne rządy i niektóre coś zrobiły, choć połowicznie. Ale jeśli coś się nawet udało, to kolejny rząd rewidował słuszne działania. To ciąży na naszej gospodarce. Przecież żaden poważny ekonomista nie będzie kwestionował tego, że jeśli działaniem rządu jest zmniejszenie potrzeb pożyczkowych, to zmniejszenie składek przekazywanych do OFE jest relatywnie szybkim i znaczącym środkiem do osiągnięcia tego celu. Być może nie ma innego tak szybkiego do zastosowania środka. Ale jeżeli mamy do czynienia z sytuacją przejściową, to stosowane powinny być środki doraźne i przejściowe. Natomiast jeśli mówimy o trwałej nierównowadze i o strukturalnym deficycie finansów publicznych, to jest jasne, że zmniejszenie składki nie może być potraktowane jako samoistne rozwiązanie. Bo ono nic nie rozwiązuje. Zadziała tylko jak środek przeciwbólowy, da ulgę, ale nie wyleczy. Potem trzeba będzie sięgać po jeszcze więcej tego środka lub środki jeszcze mocniejsze. Bez względu na to, jak zła jest sytuacja finansów publicznych, początkiem naprawy musi być rządowy komunikat: co rząd chce uzyskać, jaki ma program.