W tym kontekście wymieniana jest również giełda warszawska. To bardzo dobrze świadczy o postrzeganiu naszego parkietu przez zagranicznych emitentów, zwłaszcza jeśli dodamy, że kontrolę nad węgierską giełdą ma Wiener Borse, podobnie jak GPW aspirująca do miana centrum finansowego regionu. Mimo to  spółki znad Dunaju wybierają Warszawę.

Z punktu widzenia GPW to bardzo dobra wiadomość. Więcej spółek, zwłaszcza tych dużych, a takie szykują się do notowań w Warszawie, to wyższe przychody i zyski samej giełdy. To także korzyść dla jej akcjonariuszy. Wszak od prawie pół roku akcje GPW są na niej notowane. Wprawdzie na razie z mizernym skutkiem, ale pojawienie się nowych firm może to zmienić.

Można jednak zadać pytanie, czy w  związku z planowanymi reformami polskiego systemu emerytalnego problemy z płynnością, jakie dotknęły węgierskiej giełdy, nie pojawią się również u nas. Na razie takich zagrożeń nie widać. Ale od maja strumień pieniędzy płynących do OFE w związku z obniżeniem transferów drastycznie spadnie, a to przecież gracz kontrolujący jedną trzecią rynku.

Poza tym, czy ktoś może nam zagwarantować, że ten albo następny rząd nie pójdzie  węgierską ścieżką całkowitej likwidacji OFE? Na słowa przedstawicieli rządu zapewniających, że nie skopiują pomysłu premiera Orbana, dużych pieniędzy bym nie postawił.