Mieszkańcy zaczęli się zastanawiać, jak to jest, że władze miały pieniądze na położenie kostki, ale już nie mają na utrzymanie służb porządkowych, które dbały, by kostka nie była rujnowana przez trawę i chwasty. – Szkoda, bo tak się wszystko pomału zmarnuje – tłumaczyli przyjezdnym. Nie ma w Polsce żadnego miasteczka, gminy czy powiatu, który miałby zrównoważony budżet. Zresztą byłby to wyczyn na miarę ekonomicznej Nagrody Nobla. Ale nasze samorządy nie starają się nawet stawać w szranki w kategorii budowania rozsądnych budżetów czy inwestowania z nadwyżek, a nie z pożyczek. Tłumaczą, że muszą zwiększać długi, bo inaczej nie mogłyby inwestować. A tylko teraz mają takie możliwości. Nie wiadomo, jak będzie wyglądał przyszły budżet UE, ile Polska  dostanie pieniędzy i czy nadal będzie to współfinansowanie czy może tylko tanie pożyczki. Lepiej więc wykorzystać wszystkie możliwości teraz. I tak długi gmin wzrosły z niespełna 15 mld na koniec 2009 roku do prawie 22 mld zł w ciągu dwunastu miesięcy. Jeszcze dwa lata temu nadwyżkę dochodów nad wydatkami miało ponad 600 samorządów gminnych. Teraz tylko 261 gmin zamknęło ub.r. na plusie. Pozostałe (ponad 2,1 tys.) mają zobowiązania długoterminowe.

Samorządowcy tłumaczą, że  na ubiegły rok przypadł szczyt podpisywania umów i realizacji inwestycji dotowanych z UE.

Prostują więc drogi, poprawią infrastrukturę kanalizacyjną, ale też stawiają sale koncertowe i aquaparki. Byle im (nam) potem tylko wystarczyło pieniędzy na ich utrzymanie.