W ostatnich dziesięciu latach Turcja dokonała zdumiewającego postępu, o czym przekonywaliśmy się „na własne oczy", odkrywając tureckie spółki dla naszych funduszy jeszcze w 2005 r. i obserwując ich rozwój. Ze słabego gospodarczo i niestabilnego kraju stała się jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata o ugruntowanej demokracji. W 2010 r. realna dynamika wzrostu PKB wyniosła 9 proc. Nominalny roczny wzrost płac osiągnął poziom 18 proc., popyt wewnętrzny rośnie o 25 proc., a akcja kredytowa ponad 30 proc. Inflacja jest na poziomie ok. 5 proc. – poziomie niewidzianym nigdy wcześniej w tym kraju. Zarówno te liczby, jak i wyborcze sondaże wskazują na to, że 12 czerwca Turcy w wyborach parlamentarnych oddadzą swój głos na rządzącą od 2002 r. proislamistyczną AK Party (Partię Sprawiedliwości i Rozwoju) i jej lidera, obecnego premiera Erdogana.
O ile jednak wynik tegorocznych wyborów będzie odcięciem kuponu od dotychczasowych sukcesów AK Party, o tyle za wyborczym zakrętem ekipę rządzącą czekają kolejne wyzwania. Większość ekonomistów apeluje bowiem o chłodzenie nadmiernie rozgrzanej gospodarki. Na koniec roku rynek spodziewa się inflacji na poziomie około 7 proc. Deficyt na rachunku bieżącym, który wynika głównie z wysokiej pozycji importu surowców energetycznych, przekroczy do końca roku 8 proc. PKB.
Rozwiązaniem będzie istotne zacieśnianie polityki monetarnej i fiskalnej po tych wyborach, czego obawiają się inwestorzy zagraniczni. W kwietniu ich zaangażowanie w wolnym obrocie było na najniższym od wielu lat poziomie 63 proc., choć fundamentalne atuty Turcji się nie zmieniają. Po czterech miesiącach spadków w marcu i kwietniu mieliśmy do czynienia z przedwyborczym rajdem na giełdzie. Akcje kupowane były w większości przez lokalnych inwestorów, którzy liczyli na zwyżki po spadku ryzyka politycznego związanego z wyborami. Jednakże maj wymazał lwią większość zwyżki.
Wynik wyborów już jest w cenach akcji, ale skala i skutki zacieśnienia jeszcze niekoniecznie. Z uwagi na nadchodzące wybory prezydenckie i samorządowe w latach 2012 i 2013 partia rządząca będzie chciała przeprowadzić zacieśnienie z jednej strony jak najwcześniej, a z drugiej przy jak najmniejszym koszcie dla średnioterminowego wzrostu. Prawdziwy sprawdzian czeka więc na rządzących po wyborach. Ale jak dotąd większość podobnych prób zaliczali na piątki.