Polskie warunki globalnych regulacji

Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK

Publikacja: 22.06.2011 02:24

Red

Na świecie trwa dyskusja nad szczegółowymi rozwiązaniami, które miałyby zmniejszyć ryzyko kolejnego kryzysu. Wśród tych rozwiązań na pierwszy plan wysuwa się polityka nadzorcza, która powinna być postrzegana jako integralna część polityki makroekonomicznej, obok polityki pieniężnej i budżetowej.

O ile rola polityki regulacyjnej będzie rosła (Bazylea III), o tyle nie jest jasne, do jakiego stopnia powinna ona być przedmiotem wspólnych światowych ustaleń. Oczywiście, biorąc pod uwagę zglobalizowanie gospodarki i sektora instytucji finansowych, musi nastąpić pewna koordynacja działań na poziomie międzynarodowym,  chociażby po to, by uniknąć regulacyjnego arbitrażu. Pojawia się jednak pytanie, na ile należy wziąć pod uwagę specyfikę poszczególnych krajów i ich stopień rozwoju gospodarczego, np. podczas ustalania wymogów kapitałowych.

Analiza przygotowana przez ekonomistów OECD w lutym (working paper nr 844) zaprezentowała wyniki szacunków odnośnie do makroekonomicznych efektów wprowadzenia postanowień Bazylei III dla strefy euro, USA i Japonii. Negatywny wpływ na tempo wzrostu PKB następuje głównie wskutek wprowadzenia wymogów kapitałowych, co przekłada się na zwiększenie marż kredytowych. W rezultacie roczne tempo wzrostu gospodarczego obniżyć się może o 0,05 – 0,15 pkt proc.

Ciekawe, czy podobne szacunki Komisja Nadzoru Finansowego przeprowadziła dla Polski. Uwzględnić w nich należałoby zarówno wpływ pośredni wynikający ze spowolnienia w strefie euro (efekt większy niż dla USA i Japonii), jak i bezpośredni wynikający z wprowadzenia w Polsce regulacji bazylejskich.

I tutaj pojawia się pytanie, czy kształt tych regulacji powinien być taki sam dla Polski jak dla strefy euro. Ciekawa dyskusja dotycząca narzędzi makronadzorczych odbyła się podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.

Lekcją z kryzysu był wniosek, że należy uniknąć regulacji zbyt łagodnych, które mogłyby prowadzić do nadmiernego zadłużenia sektora prywatnego, narastania baniek spekulacyjnych na rynkach aktywów (np. nieruchomości), których pęknięcie mogłoby doprowadzić gospodarkę na skraj bankructwa (przykład Irlandii).

W przypadku Polski będzie trzeba o tym pamiętać szczególnie w kontekście wejścia do strefy euro, kiedy to nastąpi prawdopodobnie znaczący spadek stóp procentowych. Jednocześnie trzeba myśleć i o tym, aby regulacje nie były zbyt restrykcyjne, niedostosowane do lokalnych uwarunkowań. W ich rezultacie bowiem możemy ograniczyć dostępność kredytu w skali większej niż pożądana.

Definicja nadmiernego zadłużenia powinna być chyba nieco inna dla kraju zadłużonego po uszy i dla kraju wciąż rozwijającego się i chcącego (w sposób stabilny) doganiać swoich bogatszych sąsiadów.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne