Możemy być rolną potęgą

Brak uregulowania spekulacji na rynkach towarowych doprowadzi do wzrostu inflacji i problemów gospodarczych – mówi Zbigniew Komorowski, prezes Bakomy

Publikacja: 17.07.2011 20:35

Możemy być rolną potęgą

Foto: Bloomberg

Rz: Surowce rolne w ostatnich miesiącach osiągnęły rekordowe ceny. Czy jesteśmy skazani na coraz droższą żywność?

Za wzrostem cen surowców stoją nieuczciwe spekulacje na rynkach towarowych. Nadwyżka pieniądza na świecie, zwłaszcza amerykańskiego dolara, powoduje, że kapitał ten jest lokowany w akcjach i surowcach rolnych. Ceny są więc sztucznie podsycane, a sprzyjają temu doniesienia o kataklizmach pogodowych i rosnącym popycie na żywność. Wysokie ceny surowców producenci żywności przekładają na wzrost cen produktów. To podnosi inflację i powoduje wiele problemów gospodarczych. Myślę, że nie do końca zdajemy sobie sprawę, do jak niebezpiecznej sytuacji to prowadzi.

Co może powstrzymać ten trend?

Sztuczne podnoszenie notowań może zostać ograniczone przez prawne uregulowanie transakcji na rynkach towarowych. Stara się o to prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Komisja Europejska działa jednak bardzo wolno i obawiam się, że w najbliższym czasie ten problem nie zostanie rozwiązany. Nie ma powodu do dalszych zwyżek notowań surowców rolnych na giełdach. Jeśli pszenica kosztuje powyżej 1 tys. zł za tonę, to nawet rolnicy wiedzą, że to są absurdalne ceny. Ale na polskim rynku nie ma możliwości zawierania transakcji terminowych, ponieważ nie wydaje na to zgody Ministerstwo Finansów. To był powód, dla którego sprzedałem udziały w Warszawskiej Giełdzie Towarowej. Kontrakty trzeba zawierać przez francuską giełdę MATIF, więc my nie mamy żadnych instrumentów, by bronić się przed tak abstrakcyjnymi cenami.

Czy można mówić o walce o surowce rolne między firmami spożywczymi?

Mamy wystarczającą ilość żywności i surowców, a walkę prowadzą co najwyżej pośrednicy. Polskim firmom ciężko jest konkurować z globalnymi koncernami. To firmy takie jak ADM, Bunge czy Cargill obracają surowcami na ogromną skalę na świecie. W naszym regionie kupują zboże np. na Ukrainie i przez Morze Czarne sprowadzają je do Europy.

Jednocześnie dobra koniunktura na rynkach rolnych sprzyja eksportowi i zwiększaniu produkcji polskich firm spożywczych. Ostatni ranking tygodnika „Wprost" 100 najbogatszych Polaków przedstawia pana jako miliardera, który pomnożył majątek.

Kiedyś walczyłem z supermarketami. Dziś wiem, że byłem donkiszotem, bo tej walki nie da się wygrać

To są śmieszne informacje, np. dowiedziałem się z tego rankingu, że mam hotel pod Sochaczewem. To nieprawda. Rzeczywiście na rynku mleka można mówić o dobrej koniunkturze. Przychody Bakomy wyniosły w ubiegłym roku pół miliarda złotych, w tym roku spodziewamy się już 600 mln zł. Co roku zwiększamy wartość i wolumen sprzedaży o 10 – 15 proc., czyli rozwijamy się dwukrotnie szybciej niż polski rynek mleczarski. W tym i w przyszłym roku zainwestujemy 80 mln w zwiększenie mocy produkcyjnej, ale planujemy już wybudowanie nowego zakładu w Elżbietowie na Mazowszu w 2020 r. To będzie wydatek rzędu 200 mln zł.

Wygląda na to, że Polska wyrasta na europejską potęgę w sektorze mleczarskim. Czy wykorzystujemy nasz potencjał?

Możemy być potęgą w Europie, zwłaszcza w produkcji mleka w proszku i masła. Ale to są półprodukty, a to oznacza tak naprawdę marnowanie surowca, ponieważ najwięcej korzyści przynoszą takie wyroby jak sery, jogurty. W tym wypadku Bakoma jest jedyną polską marką, która po Danone i Zott zajmuje czołowe miejsce na rynku.

Przez kilka lat francuski Danone był udziałowcem Bakomy, ale odkupił pan udziały od Francuzów. Dlaczego?

To był bardzo dobry krok. Udziały w Bakomie sprzedał kiedyś mój wspólnik Edward Mazur, ja je później odkupiłem. Wykorzystałem dobry moment i teraz, kierując własną firmą, mogę swobodnie konkurować z globalnymi koncernami. Kiedyś walczyłem z supermarketami, które wchodziły z własnymi markami na polski rynek. Dziś wiem, że byłem don donkiszotem, bo tej walki nie da się wygrać. Bakoma jest teraz obecna na zagranicznych rynkach – we Francji i Austrii to tamtejsze mleczarnie produkują pod naszą marką. Eksportujemy dużo do Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Rosji.

Wybudował pan dwie fabryki biopaliw. Można powiedzieć, że jest pan teraz największym polskim graczem na tym rynku?

Zainwestowałem ogromne fundusze w nowe fabryki, nie korzystając przy tym z żadnych dotacji. W sumie w ciągu ostatnich czterech lat wydałem 700 mln zł na nowe inwestycje w fabryki biopaliw. Tymczasem w najśmielszych marzeniach nie spodziewaliśmy się, że zboża do produkcji biopaliw mogą zdrożeć o 250 proc., a tak się stało. Biopaliwa są teraz naszą główną działalnością, jednak przy tak wysokich cenach kukurydzy ich produkcja nie przynosi dużych zysków. Wysokie dofinansowanie do produkcji biopaliw w Stanach Zjednoczonych powoduje, że amerykański etanol jest znacznie tańszy od tego produkowanego w Unii Europejskiej i dlatego też produkcja biopaliw na rynku unijnym jest teraz mało opłacalna.

Czy biopaliwa to był błąd?

Nie, ponieważ Bruksela wymaga, by w 2020 roku biopaliwa stanowiły 10 proc. energii w transporcie. To oznacza, że za dziesięć lat Polska będzie potrzebowała 1,5 – 2 mln ton biopaliw.

Ważne, by zostały one wyprodukowane na krajowym rynku, a nie poza Europą. Tymczasem polski rząd działa zbyt wolno i przez to nie chroni krajowych producentów. Choć 5 grudnia minął termin wdrożenia dyrektyw o zrównoważonym rozwoju, tylko Niemcy zdołali przyjąć nowe prawo. Ministerstwo Gospodarki dopiero pracuje nad założeniami do ustawy. Dlatego zamiast na polski rynek sprzedaję 80 tys. ton bioetanolu do Niemiec.

Z firmy spożywczej zbudował pan grupę, która działa na rynku energetycznym. Czy będzie pan dalej rozwijał firmę w kierunki energetyki?

Jestem przedsiębiorcą tradycyjnie związanym z przetwórstwem rolno-spożywczym i na tym się znam. To nie są kolosalne pieniądze, ale za to w miarę stabilne. Roczna wartość sprzedaży z moich firm wynosi 2 mld zł. Teraz tworzymy grupę kapitałową. Nasza grupa pozostanie w rodzinie Komorowskich.

CV

Zbigniew Komorowski z rodziną kontroluje m.in. spółki Bakoma, Bioagra, Komagra i Polskie Młyny. Roczne przychody ze sprzedaży firm wynoszą ok. 2 mld zł, z czego Bakoma odpowiada za jedną czwartą. Pozostałe spółki zajmują się skupem, magazynowaniem i przetwarzaniem zbóż oraz rzepaku. Do rodziny należy największa w kraju fabryka etanolu oraz fabryka estrów na Opolszczyźnie. Zbigniew Komorowski ma 67 lat, jest byłym senatorem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Tygodnik „Wprost" plasuje go na 23. miejscu listy najbogatszych Polaków.

Rz: Surowce rolne w ostatnich miesiącach osiągnęły rekordowe ceny. Czy jesteśmy skazani na coraz droższą żywność?

Za wzrostem cen surowców stoją nieuczciwe spekulacje na rynkach towarowych. Nadwyżka pieniądza na świecie, zwłaszcza amerykańskiego dolara, powoduje, że kapitał ten jest lokowany w akcjach i surowcach rolnych. Ceny są więc sztucznie podsycane, a sprzyjają temu doniesienia o kataklizmach pogodowych i rosnącym popycie na żywność. Wysokie ceny surowców producenci żywności przekładają na wzrost cen produktów. To podnosi inflację i powoduje wiele problemów gospodarczych. Myślę, że nie do końca zdajemy sobie sprawę, do jak niebezpiecznej sytuacji to prowadzi.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację