Posługiwanie się wyłącznie kryterium najniższej ceny przy wyborze najkorzystniejszej oferty w przetargach infrastrukturalnych jest szkodliwe zarówno dla zamawiających, jak i wykonawców. Obawiam się, że za polską tanią bylejakość wszyscy zapłacimy podwójnie. Od dawna powinniśmy korzystać ze sprawdzonych zagranicznych wzorców, gwarantujących dobre wykonawstwo za godziwe wynagrodzenie.
Trzeba zmienić prawo
Niedawno w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Rada Gospodarcza przy Premierze zorganizowała debatę dotyczącą systemu zamówień publicznych. Podczas dyskusji podjęte zostały takie kwestie, jak rola ceny w wyborze wykonawcy, ocenianie wiarygodności wykonawców czy też zabezpieczanie należytego wykonania umowy. Z mojej perspektywy, jako przedstawiciela sektora prywatnego, a zarazem właściciela dużej firmy działającej w branży kolejowej, dobrze, że takie rozmowy mają miejsce. Ale zdecydowanie bardziej byłbym usatysfakcjonowany, gdyby prawo zamówień publicznych zostało realnie udoskonalone i dopasowane do potrzeb firm, które są w stanie w pełni sprostać realizacji przedmiotów zamówień.
Dzisiaj, niestety, daleko nam do tego. Ostatnie przykłady z rynku, jak choćby te dotyczące budowy niektórych odcinków A2, pokazują, jakie konsekwencje przyjdzie nam ponosić za zły wybór firmy w przetargu, którego głównym, a czasami nawet wyłącznym, kryterium jest cena realizacji zamówienia. To, na co warto zwrócić uwagę, to również brak wstępnej selekcji firm w pierwszym etapie procesu przetargowego, co ograniczyłoby możliwość zdobycia zamówienia przez firmę, która fizycznie lub merytorycznie nie byłaby w stanie samodzielnie podołać realizacji kontraktu.
Walkę cenową między wykonawcami daje się zauważyć już od kilku lat, a pojawianie się na rynku kolejnych firm jeszcze ją pogłębia
Problemem są również źle przygotowywane dokumenty w systemie "Zaprojektuj i zbuduj". Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że startujące w przetargach firmy nie posiadają odpowiednich decyzji lokalizacyjnych i środowiskowych, brakuje im wykupionych gruntów pod budowę, a także nie mają dobrze rozpoznanego zakresu inwestycji. Kropką nad "i" problemów w polskich zamówieniach publicznych są przeciągające się procedury wyboru wykonawcy i – co najgorsze – możliwość odwoływania się firm, które zostały odrzucone w postępowaniu przetargowym, co w konsekwencji na długie miesiące opóźnia zarówno sam proces przetargu, jak i rozpoczęcie realizacji inwestycji.