Znów mamy czas kryzysu. Ta faza zawirowań jest znacznie poważniejsza, niż wynikałoby to z wypowiedzi większości polityków zajętych kampanią wyborczą. Wraz z upływem czasu rośnie ryzyko zamrożenia europejskiego sektora bankowego, a w czarnym scenariuszu nawet rozpadu strefy euro. Unikanie podejmowania trudnych decyzji i przesuwanie problemu w czasie doprowadziło do tego, że w Europie zamiast sygnałów ożywienia i poprawy fiskalnej mamy objawy recesyjne i rosnące długi.
Rynek finansowy jest już od kilku tygodni w panice, odnosi bowiem wrażenie, że sytuacja wymyka się spod kontroli rządzących. Polska ma oczywiście ograniczony wpływ na przebieg wypadków w Europie, ale przynajmniej może zminimalizować negatywny wpływ kryzysu na nasz kraj.
Duet Tusk – Rostowski sprawdził się w okresie walki z kryzysem. Mam wręcz wrażenie, że znacznie lepiej niż w normalnych czasach. W 2009 roku udało się Polsce nie ulec ogólnoświatowej presji na wzrost wydatków (do czego namawiała zresztą wtedy opozycja). Udało się nawet ograniczyć niektóre wydatki i uzyskać elastyczną linię kredytową w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Co więcej, w 2009 roku zaczęto w końcu na niespotykaną dotychczas skalę inwestować środki unijne w tak bardzo niezbędną infrastrukturę. Te trzy czynniki uchroniły nas przed znacznie większym zawirowaniem gospodarczym w tamtym okresie. Z kolei w ostatnich miesiącach Ministerstwo Finansów, spodziewając się gorszych czasów, zdołało zabezpieczyć większość potrzeb pożyczkowych na ten rok, emitując więcej niż zwykle obligacji skarbowych.
Dzisiaj możemy też czuć się bezpieczniej, bo nie ma sporów pomiędzy Narodowym Bankiem Polskim a Ministerstwem Finansów, co nie było standardem przez większość okresu polskiej transformacji. A dobra współpraca z NBP w okresie kryzysowym jest kluczowa. Najlepszym przykładem może być wspólna interwencja na rynku walutowym w zeszłym tygodniu. Nie bez znaczenia jest też umiejętność współdziałania z innymi przywódcami Europy. Wariant walki o interesy narodowe na nic się dzisiaj nie zda. Dzisiaj, kiedy lec może w gruzach cały projekt europejski, nikt nie będzie słuchał naszych żalów i żądań. Dzisiejsze problemy Europy wynikają właśnie z egoizmów narodowych. Teraz dla rozwiązania kryzysu trzeba więcej Europy. Takie też powinniśmy zgłaszać propozycje.
Mam swoje zastrzeżenia do ministra Rostowskiego za okres ostatnich dwóch lat, szczególnie za argumentację, jakiej używał w debacie nad OFE. I nie chodzi mi nawet tyle o samą chęć obcięcia składki, ile przede wszystkim o użytą retorykę, w tym argument, że ZUS jest lepszy od OFE. Niepotrzebnie zamieszano ludziom w głowach. Brakowało mi też ducha reformatorskiego, choćby w tak podstawowej sprawie, jaką jest potrzeba podwyższenia wieku emerytalnego. Jednak te zastrzeżenia trzeba skonfrontować z wyzwaniami, przed jakimi zaraz stanie Polska, a także możliwościami, jakie potencjalnie mamy. Wyzwania są co najmniej na miarę tych sprzed trzech lat. Na szczęście dziś jesteśmy bogatsi o tamte doświadczenia, choć ten kryzys może mieć inny przebieg od poprzedniego.