Na opłatach pobieranych od sklepów Visa, MasterCard oraz banki zarabiają rocznie miliard złotych. I z tym poziomem prowizji jesteśmy nieomal niechlubnymi liderami w Europie. Tak właśnie organizacje płatnicze i banki wspierają rozwój gospodarki bezgotówkowej. A wiele z nich, tak samo jak instytucje rządowe, zaangażowanych jest w realizowanie strategii zmniejszania wykluczenia finansowego. I jakoś nie zamierzają ustąpić ze swoich pozycji.
Sieci handlowe i sklepy nie pozostają dłużne. Stosują różne taktyki: stawiają bankomaty obok sklepów i nie zgadzają się na płacenie kartą, wprowadzają limit kwotowy zakupów, za jakie można zapłacić plastikowym pieniądzem, albo dzielą się ze swoimi klientami prowizją. Są i inni, którzy stosują upusty od ceny dla tych, którzy płacą gotówką. Ale wszystkie te strategie dotyczyły działań obronno-zaczepnych wymierzonych w klienta. Teraz mamy powołanie wspólnej reprezentacji - firmy będą działały w sposób skoordynowany, bo tym zajmie się Fundacja Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego.
Pomysły na jej działania przypominają trochę założenia rządowej strategii zmniejszania wykluczenia finansowego i to nieco niepokoi. Oby tylko nie skończyło się na edukowaniu społeczeństwa i przygotowywaniu słusznych dezyderatów. Od tej broni szybciej padną klienci, niż przeciwnik ustąpi pola. Może warto, by do fundacji mogły przystępować organizacje konsumenckie i osoby prywatne. Ale wtedy potrzebna byłaby przynajmniej gra fair play przynajmniej ze strony właścicieli sklepów.