Reklama
Rozwiń
Reklama

RegioJet nie chce wojny z PKP Intercity

Będziemy oferować bilety w takich cenach, które przyciągną ludzi – zapowiada Michał Plaza, p.o. dyrektora wykonawczego RegioJet w Polsce.

Publikacja: 04.11.2025 04:17

Michał Plaza, p.o. dyrektora wykonawczego RegioJet w Polsce

Michał Plaza, p.o. dyrektora wykonawczego RegioJet w Polsce

Foto: materiały prasowe

Jak sprawdza się pilotażowe połączenie pomiędzy Krakowem a Warszawą?

Jest tak, jak zakładaliśmy – po prostu się uczymy. To zupełnie odmienny rodzaj usługi niż ta, którą od czterech lat świadczymy w Polsce, w relacji do Przemyśla. Tam jest pociąg międzynarodowy, który obsługuje czeska załoga, poza maszynistami i kierownikami z Polski. Na trasie z Krakowa do Warszawy szkolimy polski personel. Najtańsze bilety są oczywiście wyprzedane. Początkowo jeździliśmy z ośmioma wagonami, potem obniżyliśmy skład do pięciu, ale po wprowadzeniu promocyjnych cen widzimy stopniowy napływ pasażerów. Więc jeśli ten trend się utrzyma, wrócimy znowu do ośmiu wagonów.

Będzie więcej biletów po 9 zł lub po 49 zł?

Będą w takich cenach, które przyciągną ludzi. Gdy jest popyt, powinna być reakcja w postaci zwiększenia podaży, której teraz na polskich torach brakuje. Zaoferowaliśmy atrakcyjne ceny, więc jeździmy z coraz większym wypełnieniem. Jeśli podróżnych dalej będzie przybywać, zwiększymy podaż.

Czy PKP Intercity już powinno się was bać?

Nie rozumiem tego przeciwstawiania RegioJet do PKP Intercity. Porównajmy skalę: zasiedziały przewoźnik ma ok. pół tysiąca połączeń dziennie, a my na razie jedną parę. Nie ma czego porównywać.

Czytaj więcej

RegioJet rozpycha się na polskich torach. Pojedzie do Berlina, Wrocławia i Szczecina

Ale jesteście dla dotychczasowego monopolisty pierwszą realną konkurencją. Ludzie wyobrażają sobie, że wpłynie ona na spadek cen czy poprawę oferty, choćby standardu podróży.

Tak, to już się dzieje. Gdy wprowadziliśmy promocyjne ceny, PKP Intercity w tej samej relacji też wypuściło tańsze bilety. To przecież była reakcja na nasz ruch. Zatem takie oczekiwania są w pełni uzasadnione, przy tym potwierdzone na innych rynkach. Gdy blisko 15 lat temu RegioJet rozpoczynał kursowanie w Czechach, państwowe České dráhy też w reakcji na to obniżyły ceny.

Reklama
Reklama

W nowym rozkładzie jazdy od połowy grudnia RegioJet wprowadzi trzy nowe relacje, m.in. z Warszawy do Gdyni i Poznania. Co zrobicie, jeśli wokół waszych połączeń PKP Intercity obniży ceny, żeby zatrzymać ewentualny odpływ pasażerów do RegioJet?

Na pewno nie będziemy dążyli do wojny cenowej. A myślę, że na dumpingowe ceny, jeśli wprowadzi je zasiedziały przewoźnik, potrafi odpowiednio zareagować Komisja Europejska, zwłaszcza gdy to będą działania wielkiego przeciwko małemu. Po drugie, nikt nie musi podbierać komukolwiek pasażerów. Nowy przewoźnik wchodzi na rynek i zabiera na pokład tych, którzy do pociągów zasiedziałego przewoźnika się nie zmieścili. Dlatego to optymalny moment, by na rynku, gdzie popyt przewyższa podaż, pojawiła się konkurencja – po prostu będzie miała łatwo, bo pasażer sam przyjdzie.

Jeszcze kilku innych przewoźników ma w kieszeni decyzje polskiego regulatora o przyznaniu otwartego dostępu do polskich torów. Czy pójdą za waszym przykładem i uruchomią swoje pociągi?

Od marca przyszłego roku polską działalność zwiększy Leo Express, podobnie zresztą jak zrobił w Republice Czeskiej, gdzie pojawił się wkrótce po RegioJet. Inni też wejdą, bo polski rynek jest atrakcyjny. Należy jednak postawić pytanie, czy warto było przez tyle lat go blokować? Jest jeszcze jednak ważna kwestia: polski system przyznawania zezwoleń na dostęp do rynku jest patologiczny. Został tak skonstruowany, że w praktyce rynek można z powrotem zamknąć. Co prawda, teraz polityczny klimat jest bardziej korzystny dla wprowadzenia na kolei konkurencji. Ale może się on zmienić. A wtedy będzie można wyciąć niezależnych przewoźników i w świetle prawa zatrzymać liberalizację.

Naprawdę sądzi pan, że to realne ryzyko?

Ono jest. Objawem jest np. to, że otwarty dostęp przyznawany jest tylko na pięć lat. To sprawia, że przewoźnicy nie mogą czuć się swobodnie. Nie wiem, jakie jest uzasadnienie dla takiego ograniczenia. Z drugiej strony uważam, że konkurencji już nie będzie dało się usunąć, jeśli pasażer pozna korzyści z nią związane. Jeśli będzie wiedział, że może kupić bilet na pociągi różnych przewoźników, że będzie mógł wybrać np. pomiędzy niską ceną a wyższym poziomem usług, wtedy żaden polityk nie odważy się tego zlikwidować.

Czytaj więcej

Czeskim ekspresem przez pół Polski pojedziemy za 9 złotych

Konkurencja będzie mieć inny problem niż fanaberie polityków: brak miejsca na torach.

To problem widoczny w całej Europie. Rzecz w tym, by nie dotyczył wyłącznie przewoźników niezależnych. Już pół roku wcześniej mogliśmy zacząć jeździć do Warszawy, ale dla nas nie było miejsca. Jeśli się znalazło, to takie, że pociąg miałby wyjeżdżać z Krakowa w chwili, kiedy do niego z Warszawy dojeżdżał. Więc niby przyznawano nam przepustowość, ale w białych rękawiczkach pozbawiano nas możliwości jeżdżenia. Teraz też widzimy pewne problemy w przyznawaniu miejsca w rozkładzie, ale to już nieporównanie mniejszy ich poziom w porównaniu z tym, co było wcześniej. Zarządca infrastruktury już wie, że nie powinien dyskryminować przewoźników. Choć zabrało sporo czasu zrozumienie, że pociąg komercyjny przewoźnika zasiedziałego i pociąg komercyjny przewoźnika niezależnego jest dokładnie takim samym pociągiem.

Zadeklarowaliście od przyszłego roku połączenia z Warszawy przez Poznań do Berlina, a po niemieckiej stronie szykuje się w przyszłym roku bardzo dużo zamknięć. PKP Intercity już teraz ma przez to kłopoty.

Na najbliższy rozkład też zapowiadane były tam zamknięcia, dlatego nie pojedziemy w jego czasie do Niemiec. Okazało się jednak, że będzie ich mniej niż zakładano. Liczymy, że będziemy mogli jeździć do Berlina zgodnie z zapowiedziami. Na kierunku zachodnim dostaliśmy taką przepustowość, jakiej chcieliśmy - równy interwał i dobry czas przejazdu.

Reklama
Reklama

RegioJet będzie wykorzystywał w Polsce używane wagony. Skoro wchodzicie na nowy, obiecujący rynek, dlaczego nie z nowymi pociągami?

Nie da się szybko pozyskać nowego taboru, trzeba czekać kilka lat. Ale jest inny problem: jak pozyskiwać nowy tabor na projekt, który ma przyznane pozwolenie na 5 lat, gdy amortyzacja taboru to 15 lat? Dla rozważania rozwoju w oparciu o nowy tabor konieczne jest zbudowanie stabilnego biznesplanu, a nie opartego na 5-letnim zezwoleniu. Bo może być tak, że po jego upływie przewoźnik zostanie zmuszony do wycofania się z rynku. Dlatego ci, którzy po nas wejdą na polski rynek, też będą jeździć używanym taborem – Leo Express i inni. To wszystko kwestia ryzyka, ale również kosztów początkowych.

Kiedy pana zdaniem polski rynek kolejowy zmieni się trwale, w sposób odczuwalny dla pasażera?

Od razu, bo tam, gdzie jeździmy ceny już spadły. Tak było w Czechach, gdzie państwowe České dráhy szybko poprawiły jakość obsługi pasażera, a teraz mają czołowy tabor w Europie. Jeśli pasażer będzie miał wybór, zmiana będzie praktycznie natychmiastowa. Tylko pytanie, czemu to się dzieje tak późno, można było to mieć już pięć lat temu czy wcześniej, wystarczyło nie blokować rynku. Bo przypominam, pod płaszczykiem ochrony pociągów dotowanych chroniono komercyjnego monopolistę. Stawia nam się teraz zarzuty, że nie zatrzymujemy się na stacjach pośrednich, a to jest przecież konsekwencją tamtych działań. Gdy powiadamialiśmy o usłudze, która miała stacje pośrednie, przewoźnik zasiedziały natychmiast zgłaszał do regulatora, jakie przyniesie to szkody połączeniom dotowanym. A regulator bezkrytycznie przyjmował jego argumentację.

Wróćmy do samego pociągu: 4 klasy w RegioJet to nowość dla polskich podróżnych. Z której najczęściej korzystają?

Teraz, z powodu obniżenia ceny, to low cost. Ale zanim je obniżyliśmy, polski podróżny celował w jakość. I wybierał klasę biznes lub relaks, czyli dwie najwyższe. Był w stanie dopłacić więcej do jakości niż koniecznie jechać za najniższą cenę. To umocniło nas w przekonaniu, że podążamy w dobrym kierunku. Bo moim zdaniem, nie jest aż tak ważne, czy siedzimy w 40-letnim wagonie po dwóch modernizacjach, czy w nowym Pendolino. Prócz samego przejazdu liczy się kwestia jakości obsługi pasażera. Chodzi o to, by każdy znalazł to, co mu najbardziej pasuje. Czy chce mieć najtańszy bilet, czy może bardziej wygodny fotel, posiłek i ekran z systemem rozrywki pokładowej.

W grudniu rozszerzycie działalność o trzy nowe relacje. Czy wtedy w pociągach pojawią się całkowicie polskie załogi?

Mamy cały czas otwarty proces naboru, obecnie czeskie zespoły szkolą polskich pracowników. W 8-osobowej załodze będą dwie osoby z uprawnieniami kolejowymi – maszynista i kierownik pociągu. Te osoby musimy teraz wziąć z rynku, a docelowo chcemy ich sami szkolić. Pozostała część załogi to osoby na stanowisku steward lub steward-barista i takich najwięcej potrzebujemy. Nie muszą mieć doświadczenia kolejowego, mogą np. przyjść z gastronomii czy hotelarstwa.

Czy kasy RegioJet, które mają pojawić się na dworcach, znajdą się obok kas PKP Intercity?

Z tym mamy problem. Bo widzimy, jak przewoźnik zasiedziały zajmuje kasy najbardziej atrakcyjne, a ich nie wykorzystuje. Jeśli na Dworcu Centralnym w Warszawie połowa kas w głównym holu obsługiwanych przez przewoźnika zasiedziałego jest zamknięta, to oznacza, że najwidoczniej wszystkich ich nie potrzebuje. Może powinien to rozstrzygnąć regulator. Albo otwiera się wszystkie posiadane kasy, albo udostępnia innym. Oficjalnie problemu jakby nie było, zarządca dworca udostępni nam pomieszczenie na kasy. Tylko że podróżnemu będzie trudno je znaleźć, jeśli wyznaczy się miejsca poboczne. Na wszystkich największych dworcach występują podobne kłopoty. Dotyczą one i przewoźników regionalnych, którym przydziela się miejsca na kasy gdzieś po bokach.

CV

Michał Plaza

P.o. dyrektora wykonawczego RegioJet w Polsce. Geograf, menedżer, specjalista ds. zintegrowanego transportu, były pracownik praskiego organizatora transportu ROPID, w RegioJet od 2020 r.. Uruchomił pierwszy codzienny komercyjny pociąg międzynarodowy niezależnego przewoźnika do Polski, pierwszy w pełni komercyjny pociąg z UE na Ukrainę czy ostatnio pierwszy niezależny pociąg komercyjny w Polsce w relacji krajowej.

Jak sprawdza się pilotażowe połączenie pomiędzy Krakowem a Warszawą?

Jest tak, jak zakładaliśmy – po prostu się uczymy. To zupełnie odmienny rodzaj usługi niż ta, którą od czterech lat świadczymy w Polsce, w relacji do Przemyśla. Tam jest pociąg międzynarodowy, który obsługuje czeska załoga, poza maszynistami i kierownikami z Polski. Na trasie z Krakowa do Warszawy szkolimy polski personel. Najtańsze bilety są oczywiście wyprzedane. Początkowo jeździliśmy z ośmioma wagonami, potem obniżyliśmy skład do pięciu, ale po wprowadzeniu promocyjnych cen widzimy stopniowy napływ pasażerów. Więc jeśli ten trend się utrzyma, wrócimy znowu do ośmiu wagonów.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Transport
Dokąd jeździ Radosław Sikorski? Lista może zaskakiwać
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Transport
Rosjanie przyznają: mamy kłopot z lataniem. Tych „kłopotów” jest jednak kilka
Transport
Kolejowy symbol hamowania niemieckiej gospodarki. Kto uratuje Deutsche Bahn?
Transport
Wielka strata Boeinga. Ale w Seattle i tak wielka radość
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Transport
Produkcja airbusów A220 złapała zadyszkę. Co z samolotami dla LOT?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama