Europa ma kłopoty, cierpi na tym Polska

Ten kryzys nie potrwa długo. Najprawdopodobniej do końca I kwartału 2012- mówi Kaspar Richter, główny ekonomista Banku Światowego

Publikacja: 16.11.2011 16:00

Europa ma kłopoty, cierpi na tym Polska

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

W środę po raz kolejny byliśmy świadkami zamieszania na rynkach. Tym razem atak poszedł nie w kierunku obligacji tzw krajów PIGS, ale ucierpiały także Finlandia, Francja, Holandia, Austria. Jakie w tej sytuacji widzi pan scenariusze na dalszy rozwój sytuacji?

Sytuacja jest bardzo niestabilna i codziennie słyszymy tak dobre,  jak i złe wiadomości. We wtorek okazało się, że wzrost PKB we Francji  i Niemczech był wyższy, niż sadzono, a Japonia wyszła z recesji. W  środę znów obsługa obligacji krajów uważanych za stabilne —  podrożała. Trzeba pamiętać, że strefa euro, ale i cała Europa jest  regionem ściśle zintegrowanym poprzez handel, przepływy finansowe,  powiązania w zakresie producji. Jakiekolwiek zmiany w którymkolwiek  kraju mogą spowodować zmiany w prognozach dla krajów pozostałych. Tak  było przez cały rok 2011. W pierwszych miesiącach byliśmy świadkami  ożywienia. Potem nastąpiły powtarzające się wstrząsy począwszy od  trzęsienia ziemi w Japonii, poprzez wzrost cen ropy naftowej,  początek spowolnienia w gospodarce amerykańskiej i narastające obawy  co do kondycji gospodarki strefy euro. Globalna gospodarka zaczęła  wyraźnie zwalniać. W efekcie lepsze niż oczekiwane  wyniki z początku  roku są teraz niwelowane przez wyraźnie gorsze dane z drugiej połowy  roku. Niestety to spowolnienie gospodarcze wyraźnie przejdzie także  na pierwsze miesiące 2012 i tak będzie w przypadku całej Unii  Europejskiej. Dla strefy euro przewidujemy, tak jak Komisja  Europejska wzrost na poziomie 0,5 proc., podczas gdy wcześniej  oczekiwaliśmy wzrostu około 2 proc.

Kiedy oczekuje pan największego „dołka" w europejskiej gospodarce?

Właśnie w tej chwili znajdujemy się w najtrudniejszym momencie i  najprawdopodobniej taka sytuacja potrwa także przez pierwsze miesiące  2012. Potem nastąpi stopniowe ożywienie, które będzie jednak znacznie  słabsze, niż sądziliśmy wcześniej.   Łatwo to pokazać na przykładzie Polski. Kiedy analizujemy dane  dotyczące produkcji przemysłowej i handlu detalicznego są one wciąż  bardzo pozytywne. Spodziewamy się stopniowego pogorszenia wyników w  czwartym kwartale, ale nie jak przed trzema laty szoku.  Teraz widać,  że pogorszenie następuje stopniowo a firmy są lepiej przygotowane do  tego, żeby sobie z nim poradzić. Nie widać gwałtownych zmian, raczej  stopniowy spadek, tak samo jak potem będzie widoczny stopniowy wzrost.

Mamy jednak wiele niewiadomych: wybory w Hiszpanii w najbliższą  niedzielę. Wiosną wybory prezydenckie we Francji i egzotyczne pomysły  naprawy gospodarki lansowane przez prowadzących w sondażach  socjalistów. Wiele jest niewiadomych dotyczy Grecji i Włoch. Czy nie  sądzi pan, że europejską gospodarkę czekają jeszcze potężne wstrząsy?

W ostatnich latach gospodarka europejska pokazała że potrafi się  szybko dostosowywać do sytuacji kryzysowych. Są kraje, które ostro  wzięły się za trudne społecznie reformy, które są bardzo  niepopularnei deficyty zaczęły spadać.. Widać powszechne przekonanie,  że rynki zwracają uwagę na problemy fiskalne, bo ich zaufanie jest  bardzo ważne dla przyszłego ożywienia.

Codziennie słyszymy, że Europa powinna mieć plan wyjścia z obecnego  kryzysu. A z Brukseli słyszymy a to że może będzie podatek od  transakcji finansowych, może dobrze byłoby ujednolicić podatki. Nie  sądzi pan, że wiele by wyjaśniło, gdyby te wszystkie plany zostały  włożone do jednego worka, dopracowane i wprowadzone w życie?

Po pierwsze, dla krajów takich jak Polska podstawowym zadaniem jest  utrzymywać i wzmacniać zaufanie rynków finansowych. Po drugie  priorytetem pozostaje konsolidacja fiskalna. Jest jeszcze trzeci  element tej układanki- nacisk na wzrost wydajności firm i ich  pracowników. Tylko wówczas gospodarka rzeczywiście będzie mogła się  rozwijać.

Mówi pan: powinna wzrosnąć wydajność. Tyle, że gdzie sprzedawać to co  się wyprodukuje, skoro sytuacja na rynkach cały czas się pogarsza?

Nasze prognozy na przyszły rok są niższe niż jeszcze kilka miesięcy  temu właśnie z powodu pogarszającej się sytuacji w głównych  gospodarkach  światowych. Ale to właśnie handel wyprowadził świat z  recesji w 2010 roku. Ale również w 2011 eksport z Europy Środkowej i  Wschodniej był silny i rósł znacznie szybciej niż oczekiwaliśmy, co  pokazuje, że kraje EU10 są bardzo konkurencyjne i potrafią  wykorzystać popyt gdziekolwiek on się pojawia. Teraz ten popyt  wprawdzie słabnie, ale kraje takie jak Polska mogą dalej rozwijać  eksport, również  z powodu osłabienia waluty. W przypadku Polski  oczekujemy, że w przyszłym roku eksport będzie ważnym elementem  wzrostu gospodarczego.

Jak pan sądzi, dlaczego Polska została tak ukarana w tej fazie  kryzysu, jaką mamy za sobą?

Podobnie było w 2008 i 2009 roku. Ale wtedy nastawienie rynku  zmieniło się gwałtownie. Teraz ta zmiana jest stopniowa, ale  rzeczywiście złoty jest walutą, która osłabiła się w znacznym  stopniu. Małe pocieszenie, że forint osłabił się jeszcze bardziej, bo  jest oczywiste, że Węgry czekają większe wyzwania, niż Polskę. Ale to  polski rynek finansowy się liczy, jest największy i najbardziej  płynny w regionie. I niestety jest tak, że kiedy Europa ma kłopoty,  to widać je także na polskim rynku, nawet jeśli polska gospodarka ma  się dobrze.

Jakie więc są prognozy Banku Światowego dla Polski?

Na ten rok widzimy wzrost PKB na poziomie 4 proc., na przyszły 2,9  proc. To będzie jeden z najlepszych wyników w Unii Europejskiej. Może  Estonia i Litwa będą miały jeszcze lepsze wyniki, ale jest to nadal  odbicie po bardzo głębokiej recesji w tych krajach. Tymczasem w  Polsce recesji nie było. Wzrost gospodarczy w Polsce znów będzie  napędzany popytem wewnętrznym i eksportem.

Rozmawiała Danuta Walewska

W środę po raz kolejny byliśmy świadkami zamieszania na rynkach. Tym razem atak poszedł nie w kierunku obligacji tzw krajów PIGS, ale ucierpiały także Finlandia, Francja, Holandia, Austria. Jakie w tej sytuacji widzi pan scenariusze na dalszy rozwój sytuacji?

Sytuacja jest bardzo niestabilna i codziennie słyszymy tak dobre,  jak i złe wiadomości. We wtorek okazało się, że wzrost PKB we Francji  i Niemczech był wyższy, niż sadzono, a Japonia wyszła z recesji. W  środę znów obsługa obligacji krajów uważanych za stabilne —  podrożała. Trzeba pamiętać, że strefa euro, ale i cała Europa jest  regionem ściśle zintegrowanym poprzez handel, przepływy finansowe,  powiązania w zakresie producji. Jakiekolwiek zmiany w którymkolwiek  kraju mogą spowodować zmiany w prognozach dla krajów pozostałych. Tak  było przez cały rok 2011. W pierwszych miesiącach byliśmy świadkami  ożywienia. Potem nastąpiły powtarzające się wstrząsy począwszy od  trzęsienia ziemi w Japonii, poprzez wzrost cen ropy naftowej,  początek spowolnienia w gospodarce amerykańskiej i narastające obawy  co do kondycji gospodarki strefy euro. Globalna gospodarka zaczęła  wyraźnie zwalniać. W efekcie lepsze niż oczekiwane  wyniki z początku  roku są teraz niwelowane przez wyraźnie gorsze dane z drugiej połowy  roku. Niestety to spowolnienie gospodarcze wyraźnie przejdzie także  na pierwsze miesiące 2012 i tak będzie w przypadku całej Unii  Europejskiej. Dla strefy euro przewidujemy, tak jak Komisja  Europejska wzrost na poziomie 0,5 proc., podczas gdy wcześniej  oczekiwaliśmy wzrostu około 2 proc.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację