W środę po raz kolejny byliśmy świadkami zamieszania na rynkach. Tym razem atak poszedł nie w kierunku obligacji tzw krajów PIGS, ale ucierpiały także Finlandia, Francja, Holandia, Austria. Jakie w tej sytuacji widzi pan scenariusze na dalszy rozwój sytuacji?
Sytuacja jest bardzo niestabilna i codziennie słyszymy tak dobre, jak i złe wiadomości. We wtorek okazało się, że wzrost PKB we Francji i Niemczech był wyższy, niż sadzono, a Japonia wyszła z recesji. W środę znów obsługa obligacji krajów uważanych za stabilne — podrożała. Trzeba pamiętać, że strefa euro, ale i cała Europa jest regionem ściśle zintegrowanym poprzez handel, przepływy finansowe, powiązania w zakresie producji. Jakiekolwiek zmiany w którymkolwiek kraju mogą spowodować zmiany w prognozach dla krajów pozostałych. Tak było przez cały rok 2011. W pierwszych miesiącach byliśmy świadkami ożywienia. Potem nastąpiły powtarzające się wstrząsy począwszy od trzęsienia ziemi w Japonii, poprzez wzrost cen ropy naftowej, początek spowolnienia w gospodarce amerykańskiej i narastające obawy co do kondycji gospodarki strefy euro. Globalna gospodarka zaczęła wyraźnie zwalniać. W efekcie lepsze niż oczekiwane wyniki z początku roku są teraz niwelowane przez wyraźnie gorsze dane z drugiej połowy roku. Niestety to spowolnienie gospodarcze wyraźnie przejdzie także na pierwsze miesiące 2012 i tak będzie w przypadku całej Unii Europejskiej. Dla strefy euro przewidujemy, tak jak Komisja Europejska wzrost na poziomie 0,5 proc., podczas gdy wcześniej oczekiwaliśmy wzrostu około 2 proc.
Kiedy oczekuje pan największego „dołka" w europejskiej gospodarce?
Właśnie w tej chwili znajdujemy się w najtrudniejszym momencie i najprawdopodobniej taka sytuacja potrwa także przez pierwsze miesiące 2012. Potem nastąpi stopniowe ożywienie, które będzie jednak znacznie słabsze, niż sądziliśmy wcześniej. Łatwo to pokazać na przykładzie Polski. Kiedy analizujemy dane dotyczące produkcji przemysłowej i handlu detalicznego są one wciąż bardzo pozytywne. Spodziewamy się stopniowego pogorszenia wyników w czwartym kwartale, ale nie jak przed trzema laty szoku. Teraz widać, że pogorszenie następuje stopniowo a firmy są lepiej przygotowane do tego, żeby sobie z nim poradzić. Nie widać gwałtownych zmian, raczej stopniowy spadek, tak samo jak potem będzie widoczny stopniowy wzrost.
Mamy jednak wiele niewiadomych: wybory w Hiszpanii w najbliższą niedzielę. Wiosną wybory prezydenckie we Francji i egzotyczne pomysły naprawy gospodarki lansowane przez prowadzących w sondażach socjalistów. Wiele jest niewiadomych dotyczy Grecji i Włoch. Czy nie sądzi pan, że europejską gospodarkę czekają jeszcze potężne wstrząsy?