Zdążyłam w tym czasie odwiedzić dzielnicowy urząd i odebrać czekający na mnie od kilku dni dokument.?Odwiedziłam fryzjera i kosmetyczkę, zamówiłam nową szafę i pojechałam na drugi koniec miasta do ulubionej restauracji. Lubię długie weekendy.
Jednak mam trochę mieszane uczucia, że tak beztrosko korzystam z przyjemności i zachwalam wolny czas, gdy ekonomiści alarmują, jak bardzo gospodarka traci na naszych dniach nieobecności w pracy.?Z tego powodu mniej wolnych dni będą mieli m.in. Włosi i Portugalczycy, którzy w tym roku muszą więcej oszczędzać.
Przypomina mi się wtedy, co mówią przyjaciele prowadzący własne firmy: dla nas nie ma dni wolnych od pracy, musimy non stop dbać o biznes i pracować, kiedy są zlecenie i robota. Tak właśnie wygląda polska przedsiębiorczość. Właściciele salonów fryzjerskich, restauratorzy, hotelarze, słowem drobni przedsiębiorcy mieli w miniony weekend ręce pełne roboty.?Ale tylko ci, którzy chcieli. Krocie zarobiły sklepy i centra handlowe otwarte do późnych godzin. W końcu polska „konsumpcja" napędza gospodarkę.
Nie było jednak łatwo w stolicy znaleźć otwarty lokal w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Ale po godzinnej przechadzce po niemal pustych ulicach wreszcie się udało! Do małej kawiarni tego ranka przyszło tego ranka wielu warszawiaków i cudzoziemców.?Przyciągnął ich zapach świeżo pieczonego chleba i wyjętych z pieca ciepłych ciast. To była piekarnia... francuska.
Dlatego proszę nie narzekać na długie święta, tylko brać przykład z tych, którym robota „pali się w dłoniach".?Na długich weekendach warto zarabiać.