Podkreślę raz jeszcze: będziemy się przyglądać ubezpieczycielom, ale tylko w Europie, a nie np. w Brazylii, na co niektórzy mnie mocno namawiają. Nie chcemy też kupować banku.
Czy podjęliście już jakieś konkretne kroki?
Można zbudować zespół do przejęć i czekać na okazję. Jednak taki zespół w pewnym momencie będzie tak zdesperowany, żeby coś kupić, że przestanie dostrzegać realną wartość potencjalnego celu akwizycji. I zaczną przychodzić z coraz gorszymi pomysłami, tylko po to, żeby za wszelką cenę coś kupić. Druga opcja, to przejęcie jakiegoś biznesu i dopiero później myślenie co z tym fantem zrobić. Ale nie oszukujmy się, ani na inwestycji na Litwie, ani na Ukrainie PZU nie zarobił kokosów, mówiąc delikatnie. Zatem takie rozwiązanie również nie ma sensu.
Jaka jest zatem alternatywa?
Planujemy powołać nową spółkę o roboczej nazwie PZU International. Pomysł jest następujący: chcę zaprosić do współpracy jeden lub dwa duże fundusze private equity, aby stworzyć wehikuł, gdzie PZU będzie mniejszościowym akcjonariuszem, z 40-45-proc. udziałem. Duże private equity będzie posiadać tyle samo, a trzeci podmiot w tej strukturze, niekonieczny, ale pożądany to EBOiR lub IFC.
Czy PZU nie ma wystarczających środków by działać w pojedynkę?
Wspólnie z PE nasza siła rażenia zwiększa się dwukrotnie, a ryzyko, zmniejsza się o 50 proc. Private equity wnosi znajomość i know how transakcyjny, więc PZU nie musi mieć wewnętrznego zespołu M&A. Ponadto daje to możliwość zatrudnienia zarządzających na kompletnie innych warunkach niż w PZU. To PE byłby odpowiedzialny za system motywacyjny dla managerów. Po trzecie wreszcie fundusz daje zdroworozsądkowe podejście do kreowania wartości.
Co wniosłoby PZU?
Wiedzę ubezpieczeniową, operacyjną i reprezentowanie nowej spółki przed regulatorami. Daje także markę. Trzeci podmiot z kolei jest mi potrzebny by zapewnić parasol bezpieczeństwa, jeśli kiedyś będziemy chcieć zrobić ekspansję na wschód, do krajów o nie do końca ugruntowanym systemie demokratycznym, w zachodnioeuropejskim tego słowa znaczeniu. Decydenci w takich krajach nie mrugnęliby okiem, żeby oszukać PZU działające w pojedynkę. Jednak już w przypadku spółki, której udziałowcem jest np. EBOiR zastanowią się kilka minut czy warto.
Prowadzicie już na ten temat rozmowy?
Rozpoczynamy okres realizacji. Rozmawiamy z największymi firmami private equity na świecie, które są gotowe zainwestować kwotę do 1 mld dol. Nie kryję, że jest z ich strony zainteresowanie. Jeszcze w tym roku spółkę PZU International chcemy zarejestrować, najprawdopodobniej w jednym z krajów UE, poza Polską, bo taka jest praktyka ze strony funduszy PE – chodzi o kwestie prawne. Gdy tylko nadarzy się okazja na przejęcie, podniesiemy kapitał i działamy. Momentem wyjścia PE ze spółki byłoby wejście PZU International na warszawską giełdę. Wówczas PZU S.A. będzie mieć opcję odkupienia udziałów, w zależności od tego czy byśmy chcieli taki podmiot konsolidować czy nie.
Z EBOiR-em też trwają już rozmowy?
Nie, bo oni nie są nam niezbędni. PZU i private equity to podstawa, a EBOiR byłby przysłowiową wisienką na torcie.
O jakim kapitale w PZU International mówimy?
PZU International będzie tylko i wyłącznie wehikułem do realizacji transakcji. Do momentu zakupu, PZU International będzie spełniało minimalne wymogi kapitałowe przewidziane prawem. Przy założeniu, że 6 mld zł przeznaczylibyśmy na 45 proc. udział w PZU International, to cała spółka miałaby 13 mld zł, czyli 3 mld euro. To bardzo konkretne pieniądze.
Debiut na GPW to kwestia tego roku?
Nie. Tego typu model działa w USA: na giełdę wchodzi spółka i mówi, mamy taki i taki pomysł, dajcie nam pieniądze. Nasz pomysł jest inny. Zakłada, że najpierw dokonamy zakupu firm ubezpieczeniowych, restrukturyzujemy je, dołożymy nasze spółki na Litwie i Ukrainie i dopiero potem wprowadzimy ją na giełdę, jako PZU International. W momencie, gdy PZU International będzie miało masę krytyczną, to wtedy faktycznie spółki podobne do sprzedawanej niedawno Avivy byłyby dla nas ciekawe jako część większej całości.
Skoro prace nad PZU International są w toku, zatem musicie mieć na oku konkretne cele akwizycyjne.
Oczywiście, przyglądamy się rynkowi. Jednak będą to procesy równoległe. Założymy spółkę, to koszt maksymalnie 1-2 mln dol. i będziemy czekać. Tam nie będzie żadnych pieniędzy. W momencie gdy znajdziemy podmiot do kupienia i podpiszemy umowę o zakupie, podnosimy kapitał i płacimy. Na wzór private equity capital call.
Wspomniał pan, że nie interesują was banki poza Polską. A w Polsce?
W tym momencie współpracujemy z pięcioma bankami, które posiadają około 30 proc. rynku. Jeśli kupilibyśmy bank i przejęlibyśmy nad nim kontrolę operacyjną, to mając 3-7 proc. rynku, popsułbym sobie relacje z 30 proc. rynku, z którym współpracuję. Z punktu widzenia strategicznego to bez sensu. A kupienie PKO BP, jak wielokrotnie podkreślałem, nie wchodzi w grę, nawet jako teoretyczna opcja.
A jeśli zadzwoniłby prezes Emilio Botin z Santandera z propozycją, by został pan mniejszościowym udziałowcem Kredyt Banku?
Jeśli pozwoli to zarobić PZU pieniądze, jak najbardziej tak. Przecież podobnie było w przypadku chęci przejęcia BZ WBK przez PKO BP. Byliśmy dogadani na znaczącą część finansowania. Podkreślam jednak, że jeśli ktoś chce finansowania PZU musi mi zapewnić dwa elementy: bezpieczeństwo i odpowiedni zwrot na tej inwestycji.
Czego oczekuje pan po wejściu na nasz rynek Sbierbanku?
Podejrzewam, że oni bardzo chcą tu się pojawić, jednak realia polityczne są takie, że wydaje się, iż jedyna szansa to budowanie biznesu od zera. Trudno mi sobie wyobrazić, że np. jakiś bardzo duży bank zostanie kupiony przez Sbierbank i że nadzór wyda na taką transakcję zgodę.
Kiedy można spodziewać się zmian w radzie nadzorczej PZU?
To pytanie do Pana ministra Mikołaja Budzanowskiego na najbliższym walnym zgromadzeniu.
W maju ma być odświeżone logo czy wiadomo czy będziecie angażować celebrytę?
Na pewno odświeżone logo pokażemy w tym roku. Wciąż nie podjęliśmy decyzji czy będziemy angażować znane osoby, bo z naszych doświadczeń wynika, że można mieć z tym więcej kłopotu niż pożytku. Nawet jeśli się zdecydujemy, to z pewnością nie będzie to model, że znany aktor będzie twierdził: „ja i mój pies mówimy, że PZU to najlepszy ubezpieczyciel".
Kiedy podejmiecie decyzję o sponsorowaniu Stadionu Narodowego?
Odpowiem pytaniem: czy w takiej sytuacji medialnej jaka jest wokół Stadionu Narodowego podejmowalibyście jakiekolwiek decyzje? Przyglądamy się temu projektowi, ale przed EURO nie podejmiemy jednak żadnej decyzji.
Pana odejście z Rady Gospodarczej przy Premierze to efekt nawału pracy?
To efekt zmiany profilu Rady, która wydaje się, że będzie bardziej ekonomiczna niż biznesowa. To naturalna kolej rzeczy, że w takiej konstelacji zastąpił mnie Paweł Durjasz – Główny Ekonomista Grupy PZU
Czy Rada nie ucierpi, że będzie w niej brakować praktyków rynkowych?
To już pytanie do szefa Rady – Pana Jana Krzysztofa Bieleckiego.
Czy wasza strategia ma przeciwdziałać traceniu rynku?
W poprzedniej strategii, która obowiązywała do końca 2011 roku, komunikowaliśmy zahamowanie spadku udziału w rynku. Cel ten został osiągnięty. Na koniec września zapowiedzieliśmy, także że biznes korporacyjny wróci do rentowności. Jeszcze 2 lata temu traciliśmy 400 mln zł rocznie. Cel ten osiągnęliśmy rok wcześniej niż zakładaliśmy. Teraz przyjdzie czas na wzrosty.