Troska polskich polityków o kobiety jest tyleż wzruszająca, co całkowicie zrozumiała. W końcu mamy do czynienia z równo połową potencjalnych wyborców. W dodatku taką połową, wśród której jest większy niż gdzie indziej odsetek osób nieinteresujących się polityką.
Trzeba więc do niej dotrzeć z innymi atrakcyjnymi propozycjami. 8 marca, kiedyś hucznie obchodzony goździkiem i akademią organizowaną przez związki zawodowe, jest znakomitym momentem, by to właśnie zrobić.
Mamy więc propozycję magicznego rozmnażania kapitału emerytalnego (kapitał z reguły uważany jest za coś realnie zaoszczędzonego i istniejącego – od „pomnożenia" na papierze może wcale nie przyrosnąć). Propozycję przechodzenia na wcześniejszą emeryturę w zamian za rodzenie dzieci (z głodowymi emeryturami, ale kto by się dziś takimi drobiazgami przejmował, w końcu dzieci pewnie się na starość zajmą utrzymaniem mam).
Mamy też propozycję ustanowienia święta państwowego 8 marca, podczas którego kobiety – zamiast znosić upokorzenia w pracy – mogłyby godnie spędzać czas w domu, piorąc, sprzątając i gotując obiady zadowolonym mężom (pozostaje tylko pytanie, w jaki sposób reprezentanci zakładu pracy mogliby im wtedy wręczyć tradycyjne goździki?!).
Powoli przebija się do świadomości polityków piękno pomysłu wprowadzenia obowiązkowego odsetka kobiet w zarządach firm (to pomysł znakomity o tyle, że ewentualny rachunek za głosy poparcia zapłaciłyby prywatne firmy, np. dodając dodatkowego dyrektora-kobietę tam, gdzie akurat nie ma potrzeby). A pewnie pojawią się jeszcze inne pomysły... Dlaczego jednak ograniczać się w fantazji tylko do kobiet? W końcu jest do zdobycia jeszcze wiele innych głosów wyborczych. Wystarczy popatrzeć na kalendarz, choćby w pozostałych jeszcze trzech tygodniach marca.