Powrót niepokojów związanych z Grecją spowodował wyprzedaż wszystkiego, co wiąże się z jakimkolwiek ryzykiem. Takie zachowanie jest typowe, gdy na rynkach pojawiają się delikatne nawet znamiona paniki. Ulegając tym trendom, wielu inwestorów pozbywa się akcji, często materializując stratę.
Czy jednak w obecnych warunkach nie lepiej opanować emocje? Wszak z polską gospodarką, a co za tym idzie ze spółkami notowanymi na Giełdzie Papierów Wartościowych – choć nie wszystkimi – nie jest tak źle. Opublikowane właśnie wyniki za pierwszy kwartał świadczą o tym, że większość spółek radzi sobie z kryzysem. Ich wyceny, zwłaszcza po ostatnich spadkach, są na atrakcyjnych, a w niektórych przypadkach na wręcz okazyjnych poziomach. O tym mogą świadczyć chociażby pojawiające się kolejne wezwania na akcje. To są czynniki, które powinny ograniczać podaż. Również zbliżający się sezon dywidend może wpływać stabilizująco na rynek.
Wiadomo jednak, że gdy w grę wchodzą czynniki globalne, tzw. fundamenty schodzą na dalszy plan. Widmo rozpadu Grecji, która już dawno stała się bankrutem, straszy. Ale straszy przecież już od lat. Politycy zaangażowani w rozwiązanie tego problemu zrobią zapewne wszystko, by jeśli nie utrzymać, to przynajmniej w miarę bezboleśnie wyprowadzić ten kraj ze strefy euro. Z pewnością będą też robić wszystko, by uniknąć
powtórki z Lehman Brothers. A to, że z wolnym rynkiem nie będzie to miało wiele wspólnego, to już zupełnie inna historia.