Jaka jest różnica między produktami, jakie oferuje Ericsson w najbardziej rozwiniętych krajach i tam, gdzie trzeba jeszcze nadgonić technologicznie resztę świata?
Taki sam sprzęt i rozwiązania sprzedajemy w Nigerii, co w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystujemy te same patenty i takie same produkty. Może różnić się oferta dla miasta i wsi, ale nie jest ona uzależniona od kraju. W 2010 roku zastanawialiśmy się, czy nie byłoby dobrze zaoferować specjalnego rodzaju stacji dla Afryki, a innych w USA. Ale wniosek był taki: skoro ich wykorzystanie będzie identyczne, to nie mogą się one różnić. Przy tym skoro wykorzystamy te same rozwiązania, to możemy w ten sposób obniżyć koszty. I tak się stało.
Ma pan swoje centra badań i rozwoju w Szanghaju, Banglore, Sztokholmie, także jedno w Rosji, Kanadzie no i oczywiście w Dolinie Krzemowej w Stanach Zjednoczonych. Jakie są między nimi różnice?
Największe nadal jest w Sztokholmie. Ale wszystkie pełnię tę samą rolę — centrum kompetencji. Jeśli jest się firmą globalną, jak jest to w przypadku Ericssona, trzeba „wyłapać" wszystko, co na świecie najlepsze i najważniejsze, stąd tyle naszych centrów R&D. Chociaż w Indiach stawiamy przede wszystkim na usługi, na globalne inwestycje w integrację systemów, operacje, network. W Rosji na telefonię mobilną i Internet szerokopasmowy, to bardzo ważny rynek.
Czy to właśnie Chiny, Rosja, Indie wymuszają szybki rozwój branży?
Tam najszybciej rośnie rynek, najszybciej przybywa nowych abonentów W Chinach i Indiach w I kwartale tego roku było 35 proc, być może nawet 40 procent. Z tego punktu widzenia rzeczywiście kraje BRIC są dla nas kluczowe. Ale na świecie w ubiegłym roku szerokopasmowego Internetu używało już miliard osób, według naszych prognoz w 2016 będzie to 5 miliardów. Większość tego przyrostu będzie pochodziła z krajów, gdzie takie usługi rozwijają się najszybciej.