Obecnie urzędująca Rada Polityki Pieniężnej została powołana w styczniu i lutym 2010 roku, prezes Narodowego Banku Polskiego w czerwcu. To już ponad 2 lata temu. Od września 2010 roku inflacja w Polsce utrzymuje się powyżej celu inflacyjnego , od stycznia 2011 powyżej górnego ograniczenia pasma odchyleń, czyli 3,5 procent. Podobnie będzie jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Pisze co najmniej, bo w ostatnich latach prognozy inflacyjne – obojętne czy NBP, czy Ministerstwa Finansów, czy analityków, na ogół są niższe od stanu faktycznego. Podobnie może być i tym razem. Gdyby ni z tego ni z owego Marsjanin miał ocenić sytuację, to patrząc na dane powiedziałby, że Rada Polityki Pieniężnej od dwóch lat konsekwentnie pilnuje celu inflacyjnego na poziomie 4 procent.
Niby różnica niewielka, ale w praktyce oznacza, że w ciągu ostatnich 5 lat, od czerwca 2007 roku, złoty stracił na wartości ponad 20 procent. Nałożony po cichu podatek inflacyjny odczuwamy w kieszeniach. Nieformalne porozumienie Rady z rządem ułatwia realizację budżetu, prowadzi do zmniejszenia płac realnych w wielu sferach gospodarki i budżetówki, a przez to nawet do pewnej poprawy produktywności. Czyli wszystko w porządku? Niezupełnie.
Myślę, że niska stopa inwestycji i oszczędności w Polsce ma swoje źródło nie tylko w ogólnej niepewności, jak rozwinie się kryzys w strefie euro. Także w niepewności dotyczącej krajowej inflacji. Zaufanie do stabilnych warunków gospodarowania jest fundamentem rozwoju. Tego zaufania już brakuje i będzie brakować coraz bardziej.
Analitycy stają na głowie , żeby wytłumaczyć dlaczego inflacja jest tak wysoka. Ostatnio pisali nawet o wzroście cen truskawek w tym roku i spadku cen ogórków i brokułów w ubiegłym. Z tymi brokułami to nie żart. Przeczytałem kilka ich komunikatów i chyba wszystkie powoływały się na t.zw. niską bazę ubiegłego roku. No to przypomnijmy, że w czerwcu 2011 roku inflacja wynosiła także powyżej 4 procent. To ma być niska baza?
Tak samo wątpliwe jest wyłączanie cen energii i żywności, czyli liczenie tak zwanej inflacji bazowej , która jest niższa, więc rzekomo wszystko jest w porządku, a wzrost cen pod kontrolą. No pewnie, a gdyby wyłączyć wszystkie rosnące ceny z rachunków, w ogóle nie mielibyśmy inflacji. Manipulować wskaźnikami można na różne sposoby, ale publiczność nie kupuje tylko towarów „bazowych". Powiedziałbym raczej, że to energia i żywność są dla ludzi bazowe.