Nic się nie stało...(?)

Dzisiaj o sporcie – ale widzianym oczami ekonomisty.

Publikacja: 10.08.2012 00:22

Kolejna w tym roku wielka impreza sportowa – i kolejny występ naszych reprezentantów, po którym (mimo nielicznych sukcesów, za które należy pogratulować) głównym szlagierem kibiców jest song „Polacy, nic się nie stało". Inne narody świętują zwycięstwa, my nauczyliśmy się cieszyć z tego, że nasi zawodnicy w ogóle wystąpili na imprezie. Trochę jak z patriotycznymi tradycjami – inne kraje świętują rocznice wielkich triumfów, my głównie rocznice przegranych powstań.

Zacznijmy od przypomnienia sobie Euro. Ponieważ wielkoduszność kibiców w stosunku do naszych piłkarzy („nic się nie stało") każe patrzeć na ich kolejny żałosny występ jako na wypadek przy pracy, spróbujmy spojrzeć na dostępne statystyki. W obecnym rankingu FIFA zajmujemy zaszczytne 58. miejsce, ulegając nie tylko wszystkim dużym krajom Europy, ale również takim potęgom gospodarczym i demograficznym, jak Gabon, Mali czy Panama. Na mecze ligowe najlepszych polskich drużyn przychodzi średnio poniżej 20 tys. widzów, podczas gdy na mecze drużyn z naprawdę dobrych lig po 70–80 tys. No to chyba rzeczywiście „nic się nie stało" – a nasz występ na Euro był dokładnie na miarę obecnej potęgi polskiego futbolu.

Igrzyska jeszcze się nie skończyły, więc może do obecnego dorobku medalowego coś jeszcze dojdzie. To nie zmienia jednak całościowego obrazu. W klasyfikacji medalowej zajmujemy odległe miejsce, a przeganiają nas o wiele długości nie tylko wszystkie porównywalne z Polską kraje Europy, ale również narody wielokrotnie mniejsze i uboższe. Olimpiada jest dobrym miernikiem stanu polskiego sportu – choćby dlatego, że dotyczy większości uprawianych dyscyplin. I pokazuje, że jesteśmy pod tym względem karłami. „Nic się nie stało"? Pewnie, że nic. Z kolejnych igrzysk wrócimy po prostu z takim dorobkiem medalowym, na jaki zasłużyliśmy.

Z bliżej nieznanych powodów polscy kibice dali sobie wmówić, że zaśpiewanie „Polacy, nic się nie stało" jest dowodem niezwykłej klasy i stylu, z którego możemy być tylko dumni. I dowodem wiary, że teraz przegrali, ale na następnych mistrzostwach czy olimpiadzie będzie znacznie lepiej. Otóż nie będzie.

Dla ekonomisty jest jasne, że współczesny sport to prawdziwy przemysł. Musi być dobrze zorganizowany, musi być profesjonalnie zarządzany, musi być w stanie znaleźć środki na rozwój – wszystko jedno, czy głównie z kasy państwa, firm-sponsorów, reklamodawców czy kibiców. Kraj o potencjale demograficznym i gospodarczym Polski powinien normalnie przywozić z olimpiady nie 10, ale 20–30 medali (2–3 proc. ogólnej puli, jak Hiszpania czy Ukraina). Oczywiście, w każdej konkurencji o wygranej lub porażce może zadecydować szczęście lub pech, gorszy lub lepszy dzień. Ale przy 300 konkurencjach pech w jednej nadrabiany jest zazwyczaj uśmiechem losu w innej.

Polski sport jest chory – co najlepiej chyba widać w ukochanym przez Polaków futbolu. Winne są finansowy bałagan, brak profesjonalizmu w zarządzaniu, podejrzane układy rządzące sportem.

Na każdą wielką imprezę polscy kibice jadą z naiwną wiarą, że mimo wszystko ułańską szarżą zdobędziemy wymarzone medale. Pojawienie się co jakiś czas gwiazdy w rodzaju Małysza, Kubicy czy siatkarzy na chwilę rozpala emocje. Ale gwiazda z czasem odchodzi, a na jej miejsce nie pojawia się nikt nowy. Bo – jak już powiedziałem – na to, by się pojawiał, musi pracować cała sprawna machina.

Polskę stać na nowoczesny, sprawny przemysł sportowy. Ale na razie zamiast nowoczesnego przemysłu mamy podejrzaną, obskurną manufakturę. I smętnie zawodzących, że „nic się nie stało", kibiców.

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Kolejna w tym roku wielka impreza sportowa – i kolejny występ naszych reprezentantów, po którym (mimo nielicznych sukcesów, za które należy pogratulować) głównym szlagierem kibiców jest song „Polacy, nic się nie stało". Inne narody świętują zwycięstwa, my nauczyliśmy się cieszyć z tego, że nasi zawodnicy w ogóle wystąpili na imprezie. Trochę jak z patriotycznymi tradycjami – inne kraje świętują rocznice wielkich triumfów, my głównie rocznice przegranych powstań.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację