Co się stało, jest stosunkowo jasne. Sprytni cypryjscy bankowcy wiele lat temu zauważyli, że w Rosji jest cała góra pieniędzy, których właściciele najwyraźniej nie mają ochoty wydawać na legalnym rynku (ciekawe, dlaczego?).  Zaprosili więc przedsiębiorczych Rosjan do tego, by po cichu transferowali te góry pieniędzy na ich ciepłą i życzliwą wyspę, obiecując w zamian w ogóle nie pytać ani skąd się one wzięły, ani czy zostały opodatkowane.  Skutkiem tego wielkość sektora bankowego wzrosła do ośmiokrotności całego cypryjskiego PKB.

Wszystko było pięknie, póki owe pieniądze przynosiły zyski. Gorzej, gdy cypryjskie banki zainwestowały je w greckie obligacje. Po odnotowanych stratach banki stanęły na skraju bankructwa – i zaraz poprosiły rząd o 16 miliardów euro pomocy. Rząd – wzorem szeregu innych krajów strefy euro – zwrócił się do Niemiec i innych europejskich bogaczy o pomoc. I usłyszał: dobrze, damy wam tę pomoc, ale wy też musicie zrobić pewien wysiłek, opodatkowując brudne rosyjskie pieniądze, które dotąd systematycznie praliście. I po to, by rozłożyć koszty pomocy między niemieckich podatników i rosyjskich oligarchów – i po to, by dać choć lekką nauczkę cwaniakom transferującym brudne pieniądze do pralni i rajów podatkowych.

Odtąd zaczęły się dziać rzeczy zdumiewające. Przykładowo, zachowanie samego cypryjskiego rządu. Z oświadczeń polityków zachodnioeuropejskich można wywnioskować, że warunkiem pomocy było opodatkowanie wielkich depozytów rosyjskich oszustów, a sposób na to mieli zaproponować sami Cypryjczycy.  I zaproponowali, z własnej inicjatywy opodatkowując nie tylko wielkie fortuny, ale również niewielkie oszczędności własnych obywateli. Szaleństwo?  Możliwe. Ale jeszcze bardziej prawdopodobne, że po prostu zgrabna manipulacja, która w jednej chwili postawiła wszystkich mieszkańców wyspy po stronie przeciwników porozumienia i uratowała – przynajmniej na jakiś czas – rosyjskie pieniądze przed opodatkowaniem.

Albo inny cud – zachowanie rządu rosyjskiego. Kraj, z którego wypłynęły na Cypr dziesiątki miliardów euro nielegalnych funduszy, powinien jako pierwszy przyklasnąć propozycji odstraszającego opodatkowania oszustów. Zamiast tego, broni ich majątku z żarliwością lwa.

I kolejny. Ludzie – choćby w Polsce – którzy powinni uznać propozycje strefy euro dla Cypru za uczciwe i mądre, dają sobie wmówić bełkot, że opodatkowanie jakiejkolwiek części cypryjskich depozytów to zamach na wolność gospodarczą i bezprzykładna, barbarzyńska konfiskata prywatnej własności. Jak napisałem na swoim blogu – gratuluję empatii w stosunku do takich ofiar, jak rosyjscy posiadacze nielegalnych majątków na Cyprze.  I zaproponowałem, by ich polscy obrońcy urządzili dobrowolną zbiórkę pieniędzy na ich ratowanie (zamiast „niemieckiego dyktatu").  Ciekawe, ilu pryncypialnych obrońców wolności gospodarczej zadeklaruje swoje pieniądze.