Najbliższe lata dla gospodarki będą trudne

Główna linia podziału przebiega teraz między tymi ekonomistami, którzy wierzą w cykl, i takimi jak ja, którzy widzą w gospodarce oznaki średniookresowej stagnacji – mówi Janusz Jankowiak, zwycięzca 5. edycji konkursu „Rz”, „Parkietu” i NBP.

Publikacja: 21.05.2013 00:04

Janusz Jankowiak

Janusz Jankowiak

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik, Pio Piotr Guzik

Rz: Po raz drugi został pan analitykiem makroekonomicznym roku w naszym konkursie. Pierwszy raz, prognozując, co się wydarzy w 2009 r., teraz w 2012 r. Wygląda na to, że jest pan specjalistą od kryzysów.

Janusz Jankowiak:

Czy ja wiem? Rzeczywiście jestem przeważnie po dolnej stronie rynkowej zgody. Ale kryzys trwa już ładnych parę lat, więc powinienem w zasadzie wygrywać wszystkie edycje. A tak nie było, bo – poza rokiem 2009 – jeszcze do 2011 r. całkiem nieźle trzymała się gospodarka niemiecka. I to mnie – jako kryzysowego guru – wykończyło. Złe założenia egzogeniczne. I po herbacie.

Ubiegły rok nie był łatwy dla analityków. Prognozy często były nietrafne. Pana też zaskoczyła głębokość spowolnienia?

Zdecydowanie nie. Mieliśmy procykliczną politykę makro – dostosowanie fiskalne rzędu 1 proc. PKB (na szczęście nie 2 proc., jak chciał minister finansów, bo wtedy mielibyśmy tu Meksyk), błędną ocenę bilansu ryzyka przez RPP – i do tego procykliczną politykę KNF ograniczającą finansowanie bankowe. Jeśli dołożyć do tego słaby fundusz płac, to dochody rozporządzalne ogółem podtrzymywała w zasadzie tylko hojna indeksacja funduszu emerytalno-rentowego. Z tej mąki – przy takim otoczeniu zewnętrznym, które wpędziło w końcu w zadyszkę nawet gospodarkę niemiecką – nie mogło być chleba.

Niepewność powoduje, że ekonomiści bardzo często zmieniają swoje przewidywania pod wpływem bieżących danych z gospodarki. Czy to nowa kryzysowa strategia?

Model odpowiada tylko na zadane pytania. Jak pytania są głupie, to głupio odpowiada

Kwartalne aktualizacje prognoz są naturalnie konieczne. Ale latanie od ściany do ściany w ślad za danymi o dużej częstotliwości jest zwyczajnie nieprofesjonalne.

Może standardowe modele ekonomiczne przestały się sprawdzać? Jaka jest tajemnica pana sukcesu – precyzyjny model czy raczej intuicja?

Tajemnica? Żaden model nie objaśnia świata. Model odpowiada co najwyżej na zadane pytania. Jak pytania są głupie, to głupio odpowiada. Waga elementu cyklicznego w moim modelu jest  istotnie uszczuplona przez jakościową ocenę siły wstępnej informacji o prognozowanych zmiennych. Może pani to nazwać intuicją, jeśli pani sobie tego życzy.  Ale to jest właśnie wartość dodana do czystej techniki. Jedynie nakładając silne restrykcje na informacje wstępne – mówiąc w pewnym uproszczeniu – jestem w stanie, o ile korekta jest właściwa, uwzględnić w swoich prognozach wpływ czynników odkształcających cykl w średnim okresie. Ot, i cała sztuka.

Jakie dylematy stoją przed makroanalitykami w tym roku? Czy wygra ten, kto pierwszy dostrzeże pierwsze sygnały ożywienia gospodarki?

Główna linia podziału, jeśli idzie o prognozy, przebiega teraz między tymi ekonomistami, którzy wierzą w cykl, i takimi jak ja – na szczęście nie jest nas jeszcze wielu – którzy widzą w gospodarce oznaki średniookresowej stagnacji. W Polsce na przełomie lat 2011–2012 stało się coś bezprecedensowego z krajowym popytem, a żeby być bardziej precyzyjnym, z prywatną konsumpcją. Ona uległa w ubiegłym roku załamaniu po raz pierwszy od początku ustrojowej transformacji. I to „coś", co jest jeszcze dość słabo rozpoznane, a czego wyrazem statystycznym jest kumulacja prywatnych oszczędności w sektorze przedsiębiorstw, bez wątpienia negatywnie wpływa na dynamikę prywatnej konsumpcji, upodabniając naszą gospodarkę do stagnacyjnego wzorca niemieckiego z lat 80. i 90. Tyle że Niemcy potrafiły jechać latami na eksporcie kapitału. Ale na czym, na Boga Ojca, przy takim modelu wzrostu mamy niby jechać my?

Czyli przed nami naprawdę trudne czasy?

Myślę, że jest się tu nad czym zadumać. Lata 2013–2015 mogą być naprawdę nieprzyjemne i wiele od nas wszystkich wymagające.

Rz: Po raz drugi został pan analitykiem makroekonomicznym roku w naszym konkursie. Pierwszy raz, prognozując, co się wydarzy w 2009 r., teraz w 2012 r. Wygląda na to, że jest pan specjalistą od kryzysów.

Janusz Jankowiak:

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację