Dyskusja już się toczy i choć jej wpływ na bieg wydarzeń będzie znikomy, jest ciekawa. Pouczające jest na przykład zestawienie, czego w sprawie systemu emerytalnego rządy wszystkich opcji nie zrobiły od 1999 r. (korzystam z opracowania Janusza Jankowiaka i Mirosława Gronickiego). I tak m.in. przez ponad 10 lat nie podwyższono minimalnego wieku emerytalnego kobiet; w 2003 r. wyłączono z powszechnego systemu emerytalnego pracowników rozpoczynających pracę w służbach mundurowych, w 2005 roku wyłączono z powszechnego systemu emerytalnego górników; o dwa lata opóźniono ograniczenie możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury, z systemu emerytur pomostowych wyłączono nauczycieli, zwiększono wskaźnik waloryzacji emerytur, nie dostosowano systemu rentowego do nowego sposobu wyliczania emerytur. W 1998 roku zakładano, że na refundację składek do OFE budżet przeznaczy przychody z prywatyzacji w łącznej wysokości 14 proc. PKB. To założenie nigdy nie zostało zrealizowane, bo przychody prywatyzacyjne były niższe, albo prywatyzacji w ogóle nie było. Wszystkie te zaniechania lub posunięcia niosły dodatkowe koszty dla finansów publicznych lub zmniejszały dochody. Wyliczenie długie, ale umieszczam jest specjalnie dla tych optymistów, którzy wątpią w prawdziwość teorii wyboru publicznego czy politycznego cyklu wyborczego i jego wpływu na gospodarkę.
Dwie bardzo ciekawe wypowiedzi umieścił na liście szef Instytutu Badań Strukturalnych Maciej Bukowski. „Przekonanie, że OFE generują dług publiczny jest błędne. Gdyby tak było, to deficyty po reformie emerytalnej byłyby wyższe niż przed reformą, a tego nie obserwujemy" – pisze Bukowski. Uważa, że od co najmniej 15 lat deficyt jest raczej funkcją celu polskiej polityki fiskalnej niż jej wynikiem. Innymi słowy jest ona tak prowadzona, żeby deficyt średnio w długim okresie wynosił 4-4.5% PKB. Uzasadnia też, że istnienie OFE przyniosło korzyści gospodarcze wymuszając reformy i zwiększając oszczędności. Tak podsumowuje: „OFE przyniosły Polsce ok. 5%-7% dodatkowego PKB poprzez efekt podażowy, z tego ok. 2%-3% zawdzięczamy zmuszeniu polityków do reformowania, a pozostałe 3%-4% wzrostowi oszczędności". Jego rachunki korzyści z OFE są zbliżone do tego, co wyliczyli Gronicki i Jankowiak.
Natomiast komentując aktualną politykę gospodarczą Bukowski pisze: „Czy jestem sceptyczny co do naszej polityki jako zespołu działań modernizujących Polskę? Bez wątpienia jestem (...) Wyglądamy raczej na kraj południowoeuropejski przypadkowo rzucony w okolice Niemiec (...). Ekonomiści wiedzą, że ludzie reagują na bodźce: instytucjonalne, finansowe, fiskalne, i że dobre zaprojektowanie i wdrożenie tych bodźców jest kluczowe dla powodzenia gospodarczego. Jakoś tak się składa, że prawdziwie skuteczne są państwa merytokratyczne, a nie te, które vox populi przedkładają nad „rady nudnych ekspertów". Niestety trudno mi wskazać symptomy zrozumienia tej kwestii w dzisiejszym politycznym unisono".
We wspomnianej dyskusji , która toczy się od kilku tygodni głównie na tzw. liście mailowej prof. Gomułki, biorą udział także bardzo wysocy urzędnicy administracji rządowej lub rządowych ciał doradczych. Charakterystyczne , że ich głosy są na ogół mniej merytoryczne niż ekonomistów, a bardziej polityczne i ad personam, czasem wręcz aroganckie. Pisane z taka pewnością siebie, z takim przekonaniem , że mamy rację... Na tej podstawie wnioskuję, że bez względu na dalszy przebieg dyskusji, choć gra jeszcze się toczy, wynik meczu już jest ustalony.