Przegłosowana na ostatniej przed wakacjami sesji Sejmu zmiana ustawy o finansach publicznych, która umożliwia zawieszenie 50-proc. progu ostrożnościowego długu do PKB, a więc zwiększenie wielkości deficytu budżetowego w 2013 r., jest przez część komentatorów traktowana jako racjonalne i pragmatyczne rozwiązanie. Zgodnie z tym poglądem decyzja o zawieszeniu progu jest wyrazem wyciągnięcia lekcji z obecnego kryzysu światowego i odejścia od neoliberalnych dogmatów.
W dniu głosowania red. Jacek Żakowski przekonywał nawet w radiu TOK FM posła Johna Godsona, że odrzucenie propozycji rządu oznaczałoby „dewastację polskiej gospodarki".
Szkodliwe działania
Być może perspektywa bliskich wakacji sprzyja przedkładaniu krótkookresowych korzyści nad długookresowe koszty. Uważam jednak, że popełniono bardzo poważny błąd, a nawet jeśli ta decyzja jest dla kogoś wyrazem pragmatyzmu, to jest to pragmatyzm polityczny, a nie ekonomiczny.
Potencjalne zagrożenia wynikające z tej decyzji byłyby może nie tak duże, gdyby nie stanowiła ona części szerszej całości, a mianowicie ofensywy nakierowanej na osłabienie lub zdemontowanie, w imię doraźnych korzyści finansowych i politycznych oraz innych elementów, ram instytucjonalnych gospodarki. Pozostałe dwa kierunki działań – czyli krucjata przeciw OFE oraz prace nad zmianą ustawy o NBP – są różnego kalibru i na różnym etapie przygotowania, ale wydają się odzwierciedlać ten sam ogólny zamysł: jak przekuć antyrynkowe nastroje wynikające ze światowego kryzysu na korzyści polityczne dla własnego ugrupowania.
Budowanie sprawnie działających instytucji gospodarki rynkowej, formalnych i nieformalnych, jest długie i skomplikowane. Od jego powodzenia zależy nie tylko przyszła efektywność działania mechanizmów rynkowych, ale i zakres roli państwa w gospodarce, czyli – najogólniej mówiąc – przyszły model kapitalizmu.