Sierpień to okres giełdowych wakacji. Także dla wielu członków zarządów notowanych na warszawskiej giełdzie spółek. Podobnie jest w innych krajach, zwłaszcza tych z południa Europy.
Wakacje rzecz święta i dobre wychowanie nakazuje, by ich nie zakłócać. Zapewne dlatego przez większość sierpniowych dni raporty półroczne pojawiają się w ograniczonej liczbie. Za to koniec miesiąca przynosi ich kumulację.
Przyznam, że nie do końca rozumiem, dlaczego olbrzymia część spółek publikuje raporty półroczne w ostatniej chwili. Przecież, jak pokazuje przykład niektórych naprawdę dużych firm, można to zrobić na przełomie lipca i sierpnia, czyli przed giełdowymi wakacjami.
Przykłady ze świata pokazują, że w dobrze zorganizowanej korporacji międzynarodowej przygotowanie raportu zajmuje trzy, czasami cztery tygodnie. W tym czasie nie tylko wszystko jest policzone i podsumowane oraz opisane, ale także z raportem udaje się zapoznać biegłemu rewidentowi. Tymczasem grubo ponad 200 polskich spółek giełdowych na sporządzenie raportu, który w przytłaczającej większości przypadków wymaga mniej pracy niż np. sprawozdanie finansowe Apple, Intel, czy France Telecom, potrzebuje aż ośmiu tygodni.
Albo nasze spółki są dużo gorzej zorganizowane niż zagraniczne firmy, albo publikacje raportu odkładają na ostatnią chwilę z premedytacją. I jedno, i drugie jest równie prawdopodobne. I jedno, i drugie nie najlepiej świadczy o firmie.