W ostatnich latach coraz bardziej widoczny staje się w polskiej gospodarce dualizm w funkcjonowaniu sektora prywatnego i publicznego. Ten pierwszy stara się podążać za globalnymi trendami (zmuszany do tego przez konkurencję), ten drugi tkwi mentalnościowo, procesowo i organizacyjnie w PRL. To groźne zjawisko, gdyż w warunkach globalizacji i szybkiego upowszechniania się najlepszych praktyk w sektorze prywatnym to efektywność funkcjonowania sektora publicznego staje się kluczowym źródłem przewagi konkurencyjnej – lub jej braku – danego kraju.
Narastający dualizm staje się dziś największą przeszkodą w poprawie konkurencyjności polskiej gospodarki i we wzroście produktywności.
Konkurencyjność a sektor publiczny
Konkurencyjność gospodarki i jej produktywność jest z reguły kojarzona głównie z tym, co dzieje się w sektorze prywatnym, w szczególności w sektorze przedsiębiorstw. Przy takim podejściu zapomina się jednak, że miliony pojedynczych decyzji firm i obywateli podejmowanych na poziomie mikro odzwierciedla bodźce i uwarunkowania kreowane przez istniejące (i planowane) rozwiązania prawne, prowadzoną przez rząd i NBP politykę oraz jakość szeroko rozumianych usług publicznych. Tym samym funkcjonowanie sektora publicznego określa ramy działania firm, które to ramy w bardzo istotny sposób wpływają na ich konkurencyjność i produktywność. Zbiurokratyzowane, mało wydajne państwo, obciążające biznes nadmiernymi procedurami i nakładające na niego koszt swej nieefektywności (w postaci podatków i parapodatków) stanowi zagrożenie dla konkurencyjności całej gospodarki. Nieefektywny sektor publiczny przekłada się na utracone okazje (np. omijające kraj inwestycje), a z czasem – jak obrazuje to przykład krajów południa Europy – może stać się źródłem niestabilności gospodarczej, społecznej i politycznej. Co więcej, globalizacja i integracja gospodarcza powodują, że obywatele i biznes są dziś dużo bardziej mobilni. Nie są więc „skazani" na to, by funkcjonować w określonym miejscu. Jeśli więc sektor publiczny nie dostarcza im w sposób efektywny tego, co jest im potrzebne, i tego, czego oczekują, jeśli nie zapewnia stabilności, to biznes (a coraz częściej także obywatele, z reguły ci najlepiej wykształceni i najbardziej przedsiębiorczy) przenosi się w inne miejsce. Lub też obywatele w ogóle nie podejmują niektórych wyzwań biznesowych, tym samym oddając walkowerem miejsce w globalnej produkcji. To z kolei negatywnie odbija się na zdolności uzyskiwania dochodów podatkowych, bez których jeszcze trudniej zaspokajać oczekiwania i potrzeby firm i obywateli. Dobrym przykładem w skali mikro jest miasto Detroit, gdzie przez całe dekady nikt nie zdołał zatrzymać trendu upadku tego miasta, tkwiąc w rozwiązaniach, które były skuteczne w latach 50. i 60., zupełnie niesprawdzające się w XXI wieku.
Zbiurokratyzowane, mało wydajne państwo, obciążające biznes nadmiernymi procedurami i nakładające na niego koszt swej nieefektywności stanowi zagrożenie dla konkurencyjności całej gospodarki
W kontekście konkurencyjności i produktywności gospodarki potrzeba więc sektora publicznego, który skutecznie realizuje postawione przed nim jasno zdefiniowane cele i generującego przy tym możliwie najniższe koszty swojego funkcjonowania dla utrzymujących go firm i obywateli. O ile jednak w sektorze prywatnym firmy nieustająco czują oddech konkurencji, a każde zapóźnienie i nieefektywność prowadzi je do bankructwa, o tyle w sektorze publicznym presja zmian nie jest tak bezpośrednia. Ogranicza to motywację do działania, a tymczasem erozja – choć powolna – sieje spustoszenie, tym bardziej że w sektorze publicznym często brak jest jakichkolwiek zasad i mechanizmów ponoszenia odpowiedzialności.