Polska wódka na cenzurowanym

Uwaga publiczna skupia się na czystej zazwyczaj wtedy, gdy – tak, jak ostatnio – okazuje się, że w górę ma pójść akcyza. Na co dzień o jej los martwi się niewielu. A szkoda.

Publikacja: 11.09.2013 12:44

Polska wódka na cenzurowanym

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Prawdopodobieństwo, że obcokrajowiec zapytany z czym kojarzy mu się Polska, wymieni wódkę jest całkiem spore. Nasz flagowy trunek, na produkcji którego znamy się od wieków i który wytwarzanym najdłużej w Europie (Rosjanie mogą się nie zgodzić) cieszy się sporym uznaniem zagranicą. Cóż z tego, jeżeli za pozytywnymi skojarzeniami płynie co najwyżej strumyk, a nie rzeka pieniędzy.

Rocznie Polacy wydają na wódki – i to tylko w sklepach i sieciach handlowych – niemal 10 mld zł. Wartość jej sprzedaży zagranicznej zbliża się natomiast zaledwie do 120 mln euro, czyli około 500 mln zł. Natomiast  w całym unijnym eksporcie napojów spirytusowych udziały naszych wódek – których produkujemy najwięcej we Wspólnocie - nie przekraczają nawet 2 proc.

Jeden z przedstawicieli branży powiedział mi kiedyś trafne zdanie: Polacy znają się na produkcji wódki, a nie potrafią przekuć tego na sukces. Dlaczego tak się dzieje? Wina leży zarówno po stronie producentów (choć branża spirytusowa nie jest wyjątkiem). Firmy nie potrafią się porozumieć w sprawie wspólnej promocji, bardziej koncentrując się na własnych interesach, a bywało że i na wyniszczającej wojnie cenowej.

Niewiele robi też rząd. Przykładem podejścia do polskiej wódki jest chociażby batalia o definicję wódki w UE, która rozegrała się kilka lat temu. Mogliśmy wówczas wywalczyć, aby w cała Unia za wódkę uznawała tylko tradycyjny, typowy dla nas trunek ze zbóż i ziemniaków. Szanse na to jednak nasi urzędnicy i politycy przespali, bo batalię zaczęli za późno. W UE można więc nazywać wódką nawet alkohol ze skórki od banana. Na osłodę porażki pozostało nam zastrzeżenie znaku i definicji polskiej wódki.

Trudno oczekiwać od naszych polityków, że będą dumni z wódki, tak jak Francuzi z koniaku czy Szkoci z whisky, skoro w całym społeczeństwie czysta kojarzy się zazwyczaj nie z dobrym produktem, ale z alkoholizmem, a co najmniej z byciem na rauszu. Pamiętam jedno z wydań telewizyjnego programu informacyjnego, w którym temat bynajmniej nie alkoholizmu, a samej wódki, został zilustrowany pijanym rowerzystą, który nie miał siły utrzymać się w pionie.

Nadal najwyraźniej pokutują skojarzenia z PRL, gdy wódka lała się strumieniami, aby ogłupiać naród. Tymczasem z danych WHO wynika, że dziś w przeliczeniu na czysty alkohol, pijemy mniej niż przeciętny mieszkaniec Europy. Problemy z nadużywaniem alkoholu ma zaledwie 5 proc. pijących rodaków.

Polska do dziś nie doczekała się produktu, który z przekonaniem i wysiłkiem byłby promowany jako wizytówka naszego kraju.  Wódka nadaje się do tego znakomicie. Tak, jak wspomniane whisky  w Szkocji, a koniak czy szampan we Francji.  Tymczasem zamiast pomysłu na promocję wódki, rząd proponuje, aby załatać dziurę budżetową podwyżką akcyzy na wyroby spirytusowe. To znacznie prostsze niż stworzenie dobrej strategii.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację