Wprowadzono drugi filar – OFE, gdzie wpływały składki wszystkich obywateli urodzonych po 1 stycznia 1974 r. oraz szczątkowy trzeci filar IKE.
Filar pierwszy – tradycyjny ZUS – miał w reformie stopniowo być wygaszany w miarę zmian demograficznych.
Niedobór środków w ZUS, bieżące wpłaty nie wystarczały (i obecnie też nie wystarczają) na pokrycie bieżących wypłat emerytur i miały być częściowo pokrywane z budżetu państwa, a częściowo z wpływów z prywatyzacji, a w największej mierze ze zwiększenia składki z tytułu wygaszania przywilejów emerytalnych pracowników mundurowych, górników, KRUS itd.
Żaden z następnych rządów – ani SLD, ani PiS – ani też obecny nie zdecydował się na dokończenie rozpoczętych reform systemu emerytalnego, a wredne OFE nie tylko zwiększały wielkość swoich aktywów do obecnych 270 mld zł, ale też spowodowały korespondujące im „dodatkowe" zadłużenie!
Ponieważ część składki emerytalnej – po 1999 r. – zamiast do ZUS wpływa do OFE, to ZUS ma mniej środków na bieżące wypłaty i w rezultacie zwiększa to wydatki budżetu, ergo w przypadku braku jego zrównoważenia zwiększa dług publiczny! Czyli gdyby nie wredne OFE, to byśmy mieli niższy dług, stwierdził rząd ustami ministra finansów i po przejściowym obniżeniu wpłat do OFE (w 2011 r.), zdecydował się zabrać z OFE ok. 150 mld zł w postaci zakupionych przez nie obligacji skarbowych, obligacji skarbowych i trochę gotówki! Tym sposobem nastąpi księgowe „obniżenie" poziomu długu na 2–3 lata, dofinansowywanie ZUS ulegnie zmniejszeniu, a groźba dokończenia reform odsunie się o kilka lat! Warto pamiętać jednak, że suma zobowiązań wobec przyszłych emerytów nie ulegnie zmianie.