Pozornie, nic nadzwyczajnego. W końcu z plenami komitetów centralnych mieliśmy w przeszłości do czynienia i my. U nas rolę tych zebrań najlepiej charakteryzował żart: co zbiera się, jeśli w ZSRR jest wielki nieurodzaj? Plenum komitetu centralnego. Chleba na stole to raczej nie zastąpiło, ale przynajmniej wypełniło czas antenowy w telewizji.
W Chinach sytuacja jest jednak wyraźnie inna. Z kilku powodów.
Po pierwsze, problemem Chin nie jest bolesny brak chleba – już raczej jego nadmiar. Dzięki rynkowym reformom kraj, w którym jeszcze pół wieku temu zmarło z głodu ponad 30 milionów ludzi, stał się gospodarczym tygrysem, zalewającym świat swoimi towarami. A ponieważ naród pozostaje niemal tak samo oszczędny jak wówczas, gdy w oczy zaglądała mu głodowa śmierć, wprost dusi się od nadmiaru dóbr. Zamiast samemu konsumować, najchętniej wysyłałby je na eksport. Ale w ten sposób nie da się rozwijać w nieskończoność.
Po drugie, wprawdzie statystyki wzrostu PKB wyglądają imponująco, ale u samych podstaw chińskich finansów narastają potężne problemy. Kraj dusi się od nadmiaru kapitału. Ponieważ zarządzają nim państwowe banki, nie wiadomo, na ile umieją sobie z tym problemem radzić. Banki komercyjne udzielają gigantycznych pożyczek firmom, które kiedyś mogą nie być w stanie ich spłacić. Bank centralny inwestuje ogromne nadwyżki dewiz w zakup amerykańskich obligacji, które kiedyś mogą okazać się znacznie mniej warte niż dziś. A na giełdzie, jedynym kawałku rynku kapitałowego dostępnym dla prywatnych inwestorów, kształtuje się wielka spekulacyjna bańka, która kiedyś może z hukiem pęknąć.
Po trzecie wreszcie, chińska gospodarka wygląda jak pociąg, który sunie błyskawicznie do przodu siłą rozpędu. Problem jednak w tym, że jeśli z jakiegokolwiek powodu wyhamuje – jego ponowne rozpędzenie może być bardzo trudne. Czytelnicy zachodniej prasy uśmiechają się tylko, czytając, że według prognoz wzrost chińskiego PKB może spowolnić z 10 proc. do 7 proc. Ale dla rządzących w Pekinie to wcale nie są powody do żartów. Bo to może oznaczać miliony bezrobotnych, problemy ze spłatą kredytów przez zadłużone firmy, a w perspektywie ogromne kłopoty – gospodarcze, a może i polityczne.