Wczoraj aż dwie instytucje przedstawiły dosyć optymistyczne prognozy na najbliższe miesiące. Manpower podaje nawet, że prognozy zatrudniania w Polsce są najlepsze od dwóch lat i najlepsze wśród krajów UE.

Stosunkowo niezłe są też perspektywy dla wzrostu wynagrodzeń. Aż co czwarta firma (według badań Randstad) chce dawać swoim pracownikom podwyżki (kwartał temu –tylko 17 proc.). Co prawda niezbyt duże, połowa z tych firm myśli o wzroście nie większym niż 4 proc., ale dobre i to. W sumie, jak prognozują ekonomiści, średnia płaca w przyszłym roku ma wzrosnąć o ok. 4 proc., wobec 3,2 proc. w tym roku.

Ale... Poprawa na rynku niestety nie jest, i nie będzie także w przyszłym roku, powalająca na kolana. Spodziewana na koniec 2014 r. stopa bezrobocia to 13,3 proc., czyli niewiele mniej niż na koniec tego roku (szacunkowo – 13,6 proc.). To wciąż ok. 2 mln osób bez pracy, którzy w większości korzystają z pomocy państwa.

Warto przypomnieć, że w 2008 r. udało się zbić bezrobocie do rekordowo niskiego, jak na polskie warunki, poziomu 9,5 proc. Kiedy uda się ta sztuka po raz drugi? Na pewno także nie w 2015 r. Może, choć z dużym znakiem zapytania, w 2016 r., jeśli nasza gospodarka będzie nabierać coraz większego impetu. Takie prognozy pokazują, że państwo powinno w większym stopniu prowadzić politykę sprzyjającą rozwojowi przedsiębiorczości i tworzeniu nowych miejsc pracy.

Największą obawą jest jednak to, że zamiast wzmacniania obecnie prowadzonych działań (np. zmniejszenia obciążeń biurokratycznych, wsparcia eksportu, uelastyczniania prawa pracy) wraz ze wzrostem wskaźników PKB rząd znowu zostawi przedsiębiorców samym sobie.