Powodów jest całe mnóstwo, ale przede wszystkim trzeba podkreślić, że obniżony dług powinien stać się swoistego rodzaju buforem bezpieczeństwa dla różnych kataklizmów emerytalnych.
Po pierwsze, dla ewentualnego uznania zmian w OFE za niezgodne z konstytucją. Rząd jest co prawda przekonany o słuszności swoich racji, ale zastrzeżeń do proponowanych rozwiązań jest bardzo dużo. Prawdopodobieństwo niepomyślnych dla rządu rozstrzygnięć w Trybunale Konstytucyjnym jest więc bardzo duże, a odwrócenie skutków możliwe będzie tylko – jak zauważa Komitet Obywatelskiego ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego – bardzo dużym kosztem dla finansów publicznych.
Po drugie, nowa koncepcja systemu emerytalnego powoduje, że w przyszłości, zresztą nie tak bardzo odległej, wydatki państwa na świadczenia emerytalne zaczną szybko rosnąć. To właśnie w tym momencie potrzebne będą rezerwy, by móc takie rosnące potrzeby sfinansować.
By nie dopuścić do „skonsumowania" tych buforów niższego długu, należałoby jednak to gdzieś zadekretować, jasno zapisać, że są to „oszczędności nie do ruszenia". Resort finansów przekonuje, że tak się stanie. W nowej regule wydatkowej zostaną wprowadzone dodatkowe limity dla długu publicznego (na poziomie 43 i 48 proc. PKB), a przekroczenie ich pociągnie za sobą przykre konsekwencje.
Reguła ta ma jednak dla finansów publicznych charakter pomocniczy. By obronić dług przed ponownym nadmiernym wzrostem, wydaje się to znacznie za mało.