Oczywiście większy popyt na kredyt cieszy bankowców, bo zarabiają na ich udzielaniu, ale jednocześnie mają coraz większy ból głowy związany z tym jak tę rosnącą akcję kredytową sfinansować. Bo o ile kredyty przyspieszyły, to depozyty rosną dużo wolniej.
I na razie na zmianę tego trendu chyba nie ma co liczyć, bo niskie oprocentowanie nie zachęca do lokowania oszczędności w bankach, a dodatkowych zachęt wciąż brak.
Bo o ile powstają kolejne ( zresztą mniej lub bardziej krytykowane), programy dopłat z budżetu do kredytów np. na zakup mieszkań, to podatkowych zachęt do długoterminowego oszczędzania wciąż brak.
Pod względem relacji depozytów gospodarstw domowych do PKB jesteśmy nie tylko w tyle UE, ale wypadamy gorzej także w porównaniu do naszych sąsiadów.
Do tej pory kolejne apele bankowców choćby o zachęty podatkowe do długoterminowego oszczędzania trafiały w mur. Szkoda, bo to zwiększyłoby nie tylko skłonność do długoterminowego oszczędzania, ale także zmniejszyłoby w bankach lukę niedopasowania bilansu pod względem terminów zapadalności.