Bankowa samowolka

Banki za nic mają nasze prawa – jeśli tylko jest w ich interesie.

Publikacja: 20.05.2014 09:50

Bankowa samowolka

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Ze zdziwieniem wyjąłem ostatnio ze skrzynki pocztowej (!) listy od dwóch dużych i zdawałoby się poważnych banków. Obie koperty zawierały propozycję wzięcia – oczywiście najlepszego w tej części galaktyki – kredytu gotówkowego. Już dawno w obu zgłosiłem, że nie chcę żadnych ofert – ani mailowych, ani telefonicznych, ani wysyłanych tradycyjną pocztą. Jak się okazuje, to nic nie znaczy.

Najpierw był telefon od konsultanta, któremu odpowiedziałem, że kredyt gotówkowy mnie nie interesuje. Pan poprosił - „skoro już rozmawiamy" - o aktualizację danych. Od razu zaznaczyłem, że nie wyrażam zgody na przysyłanie mi czegokolwiek. W świetle złożonych przeze mnie wcześniej w banku dyspozycji, już sam ten telefon był ich złamaniem.

List przyszedł krótko po rozmowie. Sprawdziłem w ustawieniach konta – brak mojej zgody jest zaznaczony i to nawet w dwóch punktach. Na infolinii ikony mobilności uprzejma pani dłuższą chwilę sprawdzała, po czym stwierdziła: Tak, brak zgody zaznaczył pan w tych dwóch punktach. Ale jest jeszcze trzeci, ważniejszy – który nie jest widoczny dla klientów!

Na moje stwierdzenie, że koledze, który wcześniej aktualizował dane przypomniałem, że nie chcę żadnych ofert, pani wyraziła szczere zdziwienie (podejrzewam, że konsultanci mają szkolenia aktorskie): I co, nie zadał panu pytania – czy wyraża pan zgodę... bo dopiero wtedy zmienia ten trzeci, kluczowy punkt...

Procedury drugiego banku zaskakują jeszcze bardziej. Telefon i oferta były podobne. Podobnie list i tak przyszedł dwa tygodnie później.

„Ale skoro już rozmawialiśmy", spytałem, czy bank nie ma dla mnie korzystniejszej niż obecna oferty związanej z produktami, które mam. Usłyszałem, że owszem – taka promocja była, ale w zeszłym roku. Jednak w zeszłym roku bank też regularnie do mnie dzwonił i na moje pytanie odpowiadał, że nic podobnego nie ma.

Więc albo nieprzypadkowo dzwoni się do konkretnego klienta w takim czasie, by nic dla niego korzystnego nie było, albo konsultanci mijają się z prawdą. Tak czy inaczej, to po prostu nie fair.

Ze zdziwieniem wyjąłem ostatnio ze skrzynki pocztowej (!) listy od dwóch dużych i zdawałoby się poważnych banków. Obie koperty zawierały propozycję wzięcia – oczywiście najlepszego w tej części galaktyki – kredytu gotówkowego. Już dawno w obu zgłosiłem, że nie chcę żadnych ofert – ani mailowych, ani telefonicznych, ani wysyłanych tradycyjną pocztą. Jak się okazuje, to nic nie znaczy.

Najpierw był telefon od konsultanta, któremu odpowiedziałem, że kredyt gotówkowy mnie nie interesuje. Pan poprosił - „skoro już rozmawiamy" - o aktualizację danych. Od razu zaznaczyłem, że nie wyrażam zgody na przysyłanie mi czegokolwiek. W świetle złożonych przeze mnie wcześniej w banku dyspozycji, już sam ten telefon był ich złamaniem.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku