Rz: Kim pani była w czerwcu 1989 r.?
Irena Eris
: Prywaciarzem. Od kilku lat prowadziłam firmę. Założyliśmy ją z mężem w 1983 r., a w 1989 zatrudnialiśmy już kilkanaście osób i byliśmy znaną, silną marką. Jednak stale czułam nad sobą szklany sufit. Firma, według socjalistycznych standardów, rozwijała się za szybko. Wiedziałam, że nie mogę się wychylać, dostar- czając pretekstów, które wtedy wystarczały, aby skutecznie gasić przedsiębiorczość. Jednak cały czas inwestowaliśmy w rozwój, w zakup nowych, dobrych maszyn. A mimo to nie nadążaliśmy z produkcją.
Jakie nadzieje wywołały wyniki wyborów?
To było jak wyzwolenie. Nagle okazało się, że mamy inną rzeczywistość, a ja wreszcie mogę śmiało iść do przodu. Zyskałam nowe możliwości, pojawiła się szansa na eksport. Zaczęłam wreszcie rozwijać swobodnie firmę – prowadziłam ją tak, jak chciałam. Tamten rok pokazał nam zupełnie inną przyszłość. Wcześniej była ustawa Wilczka, która dała przedsiębiorcom trochę wolności w gospodarce, ale każdy się zastanawiał, jak długo ta wolność potrwa. Gdy nastąpiła transfor-macja, gdy Balcerowicz zaczął wprowadzać swoje reformy, wiedzieliśmy, że teraz naprawdę będzie inaczej.