Powiem więcej – jeśli plusy programu, które znalazłem, zrealizują się w rzeczywistości, będzie on sukcesem. A jak pojawią się pierwsze mieszkania, to pewnie i strona internetowa pokaże swoje możliwości. Ale nie o stronie chciałem napisać.
Ocenia się, że fundusz w swoich zasobach będzie posiadał nawet 20 tysięcy mieszkań. Wszystkie lokale będą nowe. A to oznacza, że trzeba je zbudować. Ponoć fundusz wyda na to 5 miliardów złotych. I dobrze. Ale nie chodzi mi o to, że zarobią deweloperzy, ich podwykonawcy i firmy kooperujące z nimi. Być może w budowlance powstanie wiele nowych miejsc pracy dzięki funduszowi. Mnie chodzi o coś innego.
Dziś w Polsce nie ma miasta, w którym współczesnych mieszkań jest więcej niż tych z wielkiej płyty. Najbliżej poziomu równowagi jest Warszawa. Tych wybudowanych po 90 roku jest ponad 26 procent, z wielkiej płyty niecały 1 punkt procentowy więcej. Być może dzięki funduszowi będziemy mieli po 25 latach wolności pierwsze miasto w Polsce, w którym wielka płyta nie będzie dominowała. To pierwszy plus.
Drugi dotyczy samego wynajmu. Wiem, że przez pół wieku nie pozwalano nam posiadać, więc pewnie stąd ta chęć Polaków do pochwalenia się własnym lokum. W naszym kraju własne mieszkania ma ponad 80 procent ludzi. Na zasadach rynkowych wynajmuje lokale tylko 4 procent z nas, a ponad 13 procent deklaruje, że wynajmuje taniej lub za darmo. Boimy się wynajmować. Może przez brak pewności tego, jak postąpi właściciel mieszkania? Czy przypadkiem nie wypowie nam umowy?
Fundusz ma to zmienić. Zasady wynajmu mają być jasne. Umowę będzie można podpisać z dużą instytucją i zawrzeć ją nawet na dziesięć lat. Co więcej, ceny mają być trochę niższe niż na rynku. Ci, którzy nie chcą kupować lub nie mogą kupić, będą mieli alternatywę. Chociaż szacuje się, że na rynku brakuje nawet 700 tysięcy mieszkań. 20 tysięcy wybudowanych przez fundusz znacząco tej sytuacji nie zmieni. No, ale są jeszcze deweloperzy.