Reklama

Władza wybierana w wyborach samorządowych

Coraz więcej lokalnych włodarzy wybieranych jest na kolejne kadencje.

Publikacja: 02.07.2014 02:12

Paweł Jabłoński

Paweł Jabłoński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Z jednej strony świadczy to o coraz lepszym poziomie zarządzania, ale z drugiej stwarza poważne zagrożenie dla lokalnej demokracji. Dlatego warto ograniczyć dopuszczalną liczbę kadencji, zwłaszcza w mniejszych samorządach.

W ostatnich wyborach samorządowych blisko 3/4 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zostało wybranych na kolejną kadencję. Co ważne, im mniejsza gmina, tym prawdopodobieństwo reelekcji było większe. Taka niezmienność władzy nie sprzyja, niestety, rozwojowi demokracji. Co więcej, przyczynia się do powstawania nieformalnych grup i niezdrowych powiązań między biznesem a władzami samorządowymi. Nic więc dziwnego, że opozycja coraz częściej zgłasza postulat ograniczenia dopuszczalnej liczby kadencji szefów lokalnych społeczności.

Postulat ten ma głęboki sens. W wielu małych gminach to władza jest największym pracodawcą, rozdawcą wszelkich łask i profitów. Wójt kieruje nie tylko urzędem gminy, ale też bazarem, przychodnią i szkołą. Rozstrzyga wiele przetargów – od tych na zamiatanie ulic czy wywożenie śniegu po te na duże prace budowlane czy wynajem nieruchomości. To nieprawdopodobnie wielka władza, która, wykorzystywana umiejętnie i z umiarem, może być dożywotnia.

Demokracja działa u nas krótko, ale za kilkanaście lat może się okazać, że jest dziedziczna. Dlatego powinno się ją ograniczyć. Skala tego ograniczenia nie powinna jednak być zbyt duża, np. do trzech kadencji (12 lat).

W wielkich miastach sytuacja jest inna. Tam jest wiele środowisk zdolnych wykreować alternatywną elitę. Są też mocne organizmy gospodarcze niezależne od lokalnych władz, dające pracę mieszkańcom.

Reklama
Reklama

Warto, rzecz jasna, pamiętać, że samo ograniczenie liczby kadencji nie rozwiąże problemu degenerowania się demokracji i jej przekształcania się w rządy nieformalnych grup. Wystarczy przypomnieć, jak Dmitrij Miedwiediew i Władimir Putin wymieniali się na stanowisku prezydenta Rosji. Tam ograniczenie liczby kadencji (później zlikwidowane) nic nie pomogło. To zatem tylko jeden z wielu mechanizmów. Podstawą jest obywatelskie wychowanie i przejrzystość wszystkich działań władzy. Bez tego czekają nas albo afery taśmowe, albo rosyjski system rządzenia.

Z jednej strony świadczy to o coraz lepszym poziomie zarządzania, ale z drugiej stwarza poważne zagrożenie dla lokalnej demokracji. Dlatego warto ograniczyć dopuszczalną liczbę kadencji, zwłaszcza w mniejszych samorządach.

W ostatnich wyborach samorządowych blisko 3/4 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zostało wybranych na kolejną kadencję. Co ważne, im mniejsza gmina, tym prawdopodobieństwo reelekcji było większe. Taka niezmienność władzy nie sprzyja, niestety, rozwojowi demokracji. Co więcej, przyczynia się do powstawania nieformalnych grup i niezdrowych powiązań między biznesem a władzami samorządowymi. Nic więc dziwnego, że opozycja coraz częściej zgłasza postulat ograniczenia dopuszczalnej liczby kadencji szefów lokalnych społeczności.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Polska prezydencja ożywiła aktywność polskiego biznesu w Brukseli
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Błędowski: Migracja w USA – mity i fakty
Opinie Ekonomiczne
Prof. Karpa: Starcie USA–Chiny: ideologia czy technologia? No i co z tą Europą?
Opinie Ekonomiczne
Minister środowiska Tajwanu: Nasz udział w transformacji klimatycznej
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: USA kontra Chiny: półprzewodniki jako pole bitwy?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama