Oczywiście w 2006 roku, gdy rafinerię sprzedawano polskiej firmie, były inne warunki. Ale dla niektórych najważniejsze było to, ?że w katedrze w Wilnie została wówczas odprawiona msza po polsku! Po raz pierwszy od 200 lat. Pan Bóg modlitw nie wysłuchał, wszystko co mogło poszło źle ?i zrealizował się najgorszy z możliwych scenariuszy. Bo drugie ?z najsłynniejszych praw Murphy'ego powiada, że „jak coś może pójść źle, to na pewno pójdzie". Dodałem do tego „rozszerzenie Gwiazdowskiego": „a jak w coś jest zaangażowane państwo, to prawdopodobieństwo, że pójdzie źle, rośnie w postępie geometrycznym". A w zakup Możejek były nawet zaangażowane dwa państwa.
Orlen już dokonywał aktualizacji wyceny swoich litewskich „aktywów", ale dość uparcie trzymał się tezy, że jednak są one coś warte. Audytorzy też dość długo wykazywali się dużym zrozumieniem sytuacji – gdyby to nie był Orlen i gdyby to nie były Możejki, już dawno zrobiliby zastrzeżenia do badania sprawozdania finansowego. Rozumiem, że decyzja o uznaniu, że Możejki są nic nie warte, jest decyzją polityczną – podobnie jak decyzja o ich zakupie. I Litwini na tym korzystają. Ich koleje są najbardziej efektywne w Europie – takie mają stawki dla Możejek, które zapewniają im 40 proc. przychodów.
Czas na ekonomię. Tak naprawdę czeka Orlen operacja czysto księgowa. Możejek przecież nie zamknie, boby go to kosztowało więcej niż ich utrzymywanie. Skąd więc te emocje? Bo w tle stają „Ruscy". Więc powtórzę, co pisałem wielokrotnie: Możejki nie wzmacniają Orlenu, tylko go osłabiają, bo musi z zysków osiąganych w Polsce pokrywać straty na Litwie. Więc to polscy kierowcy płacą za tę fanaberię.
Oczywiście Orlen nie obniży cen paliw, jak nie będzie musiał do Możejek dopłacać. Ale będzie miał lepszy wynik finansowy. A lepsze wyniki finansowe Orlenu to większe mityczne „bezpieczeństwo energetyczne"! Zamiast dopłacać do Możejek, można byłoby poczynić parę inwestycji w petrochemię.
Skoro więc już „wszystkie inne możliwości zawiodły...", to rząd mógłby zamówić niezależną ekspertyzę, jak wygląda cały sektor naftowy i „konkurencja" Orlenu, Lotosu, PERN, a czasami nawet PGNiG. Zdarza się, że prowadzi ona do robienia sobie na złość i przynosi kiepskie efekty wszystkim zainteresowanym. Ale tej ekspertyzy raczej nie powinni robić ci, którzy doradzali zakup Możejek.