Gdy w ubiegły poniedziałek pojawiła się informacja, że przyczyną obrażeń, jakim w grudniu uległ w wypadku na nartach Michael Schumacher, mogła być kamerka GoPro, kurs akcji jej producenta zanurkował nawet o 14 proc. Następnego dnia analitycy doszli do wniosku, że po prostu pękła bańka spekulacyjna, która wyniosła kurs akcji GoPro do szczytu ?z 7 października na poziomie 98,47 dol. W końcu czerwca ?2014 r., gdy odbyła się publiczna oferta akcji, były po 24 dol.
Samą informację o tym, że kamera mogła spowodować obrażenia głowy Schumachera, uznano za katalizator spadków. Ich fundamentalnej przyczyny doszukiwano się w bardzo wysokiej wycenie akcji, rosnącej konkurencji rynkowej czy wreszcie w tym, że założyciel firmy postanowił przekazać blisko 10 proc. swoich akcji na cele charytatywne.
GoPro nie jest jedyną ofiarą niepewności. Kurs Netflixa, serwisu filmowego w sieci, zanurkował o niemal 20 proc., gdy okazało się, że liczba nowych klientów jest niższa od oczekiwań. Na nic zdały się informacje, że przychody i zyski są wyższe od spodziewanych. I tu szukano drugiego dna. Sugerowano, że spadek nie powinien być zaskoczeniem, bo ostatnio kilku analityków obniżyło rekomendacje akcji spółki i zysków.
Trwają poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo naprawdę niezłej sytuacji gospodarczej w USA, giełdy idą tam w dół. Część poszukiwaczy jest zdania, że inwestorzy zaczynają coraz mocniej wierzyć, że w 2015 r. Fed zdecyduje się na podwyżki stóp, a giełdy już to dyskontują. Niektórzy z niepokojem patrzą na Europę, a tu m.in. na Grecję. Akcje w Atenach mocno taniały, a rentowność obligacji gwałtowanie rosła. Czego boją się inwestorzy? Według analityków Grecja może nie poradzić sobie bez dalszej pomocy. Rośnie też niepewność związana z zaplanowanymi na marzec wyborami prezydenckimi.
Grecja nie jest jedynym problemem Europy. Dla wielu większym są już Niemcy, których gospodarka wyraźnie zwalnia. Na tyle, że rząd Szwajcarii obniżył z tego powodu oficjalne prognozy wzrostu.