Polska zamieni złotego na euro, jeśli zdarzy się cud: nasi politycy wreszcie zmądrzeją, a strefa wspólnej waluty stanie się federacją – tak należy czytać dzisiejszy raport Narodowego Banku Polskiego o bardzo kuszących korzyściach , ale i zagrożeniach z przyjęcia wspólnej waluty. A że cuda w gospodarce, a nawet w polityce, się nie zdarzają, opracowanie banku centralnego to nokautujący cios zadany zwolennikom euro w naszym kraju.

Według NBP, decyzja o rezygnacji ze złotego powinna zostać poprzedzona reformami strukturalnymi, które wzmocniłyby fundamenty gospodarki. Reform – poza bardzo ostrożnym wydłużaniem wieku emerytalnego czy ograniczeniem wcześniejszych emerytur – ostatnio w Polsce nie było. Skoku na kasę z OFE, zmniejszającego rozbuchany dług publiczny reformą przecież nazwać nie można.

NBP podkreśla, że oddając politykę pieniężną Europejskiemu Bankowi Centralnemu i pozbywając się amortyzatora w postaci płynnego kursu złotego należałoby powiewy koniunktury gospodarczej korygować polityką fiskalną, czyli w uproszczeniu – w okresie prosperity tworzyć w budżecie nadwyżkę, by było z czego zwiększyć wydatki, gdyby krajowi groziła recesja. Takie postulaty ekonomiści zgłaszają od dawna, ale nie zanosi się, by politycy potraktowali je poważnie. Nie ma do tego chęci ani owładnięta hydrauliczną filozofią ciepłej wody PO, ani tym bardziej socjalizujące PiS, ostatnio z coraz większymi szansami na przejęcie władzy. Chcąc nie chcąc raport NBP przy okazji staje się więc wielkim aktem oskarżenia wobec rządzącej koalicji, a nawet szerzej – całej klasy politycznej. Panowie, przespaliście wiele lat i nie przygotowaliście Polski do skoku na głęboka wodę, jaką jest przyjęcie wspólnej waluty (do czego zresztą zobowiązaliśmy się w traktacie akcesyjnym).

A teraz o drugiej stronie tego równania – według NBP do przyjęcia Polski nie jest gotowa także... strefa euro. Zdaniem banku centralnego, mając wspólną politykę pieniężna, ale nie posiadając wspólnego budżetu, strefa będzie skazana na kolejne zachwiania. Wspólny budżet to atrybut państwa federalnego, a więc raport NBP sugeruje, że nie warto wchodzić do tego klubu, dopóki nie stanie się on federacją.

Wejścia do federacji Europejskiej nie przełknęłaby większość polskich polityków, którzy w UE widzą głównie dojną krowę. Po „wyciśnięciu brukselki" z miliardami euro – co nastąpi po 2020 roku – wielu z nich chętnie by się z UE wypisało. Ba, w samej strefie euro idea federacji też nie na fali. No bo, jak wytłumaczyć np. niemieckim podatnikom, że mają się zrzucać na Greków już nie tylko w kryzysie, ale na stałe? Dlatego Drodzy Czytelnicy, o euro w Polsce zapomnijcie.