Reklama
Rozwiń
Reklama

Kretynizm zgodny z procedurą

Nie godzę się na instrumentalne traktowanie Giełdy Papierów Wartościowych w małej wojence małych ludzi. Nie godzę się na szastanie pieniędzmi Polaków i pośrednie finansowanie propagandowych pseudosukcesów. W imieniu pracodawców i przedsiębiorców domagam się wskazania winnych tej hucpy, która w ostatnią środę rozegrała się w siedzibie GPW!

Publikacja: 18.10.2015 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

I, żeby było jasne, nie mam nic przeciwko działaniom prokuratury i innych służb mających na celu rzetelne wyjaśnienie wszelkich wątpliwości – jeżeli takowe są – dotyczących prywatyzacji Ciechu. Jestem natomiast przeciwny robieniu medialnego show.

Kiedy stacje telewizyjne i portale internetowe informowały o rzekomym „zatrzymaniu" prezesa GPW Pawła Tamborskiego, akurat rozmawiałem z nim przez telefon. IAR przeszła samą siebie, nie tylko informując o zatrzymaniu, lecz także awansem tytułując już Tamborskiego „Pawłem T.".

Inni dziennikarze donosili, że prezes został „wyprowadzony". Może nie jestem biegły w procedurze karnej, ale wiem, że „wyprowadzenia" w niej nie ma. „Żądanie wydania rzeczy" – tak. W ramach postępowania prokuratura lub inny uprawniony organ może uznać, że posiadany przez daną osobę przedmiot jest potrzebny do śledztwa. Organ nakłada więc na obywatela obowiązek wydania rzeczy przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości. Najlepiej dobrowolnego, bo jeśli nie, zostaną użyte środki przymusu.

Jak uczy doświadczenie z całkiem niedawnej sprawy z taśmami i „Wprost", środki przymusu w wykonaniu niektórych polskich służb przypominają kabaret. Ale, do ciężkiej cholery, to nie powód, by stosować je w sposób karygodny, żeby nie powiedzieć: kretyński. Pokazowa akcja CBA w MSP i GPW, obok efektu procesowego, o którym trudno mówić, nie znając akt sprawy, wywołała jak najbardziej realne straty.

W reakcji na doniesienia „o wyprowadzeniu prezesa" akcje GPW spadały o ponad 2 proc. Jeszcze bardziej nerwowo zareagowali właściciele akcji Ciechu. Po godzinie 15, gdy wyjaśniono, co się stało, akcje obu spółek zaczęły odrabiać straty. Jednak ci, którzy nie wytrzymali presji, swoich pieniędzy już nie zobaczą! Z giełdy wyparowało 30 mln zł.

Reklama
Reklama

Czy nie prościej było zatem zaprosić szefa GPW do siedziby prokuratury bądź CBA i zasugerować, by wziął nośniki, których śledczy potrzebują? Przecież dotąd doskonale współpracował, a samo śledztwo nawet nie dotyczyło GPW. Skoro woleli się fatygować, bo prosić nie chcieli, to dlaczego nie zrobili tego po cichu, mając na uwadze, że to prezes giełdy, a nie hurtowni chemicznej. Po co tyle huku i dymu, skoro rzecz dotyczyła laptopa czy tabletu, a nie klucza do pocisku samosterującego?

Wiem, co powiedzą prokuratura i CBA. „Wszystko odbyło się w zgodzie z obowiązującymi procedurami". Nie ulega wątpliwości, że procedury te powstawały w czasie, gdy nie było internetu i Twittera ani giełdy jako instytucji.

Nieodpowiedzialni funkcjonariusze narazili wielu obywateli na straty na skutek swojej głupoty. Można powiedzieć „kretyni" i machnąć ręką. Można dociekać, komu służyli. Na pewno nie Polakom, bo na takich akcjach tracimy wszyscy. I dlatego takich ludzi należy z życia publicznego wykluczyć. Koniec, kropka.

Andrzej Malinowski prezydent Pracodawców RP

Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Narodowa obronność na pół gwizdka
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jesteśmy mistrzami świata. W prokrastynacji
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Dlaczego chińskie auta zwyciężają?
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Przepisy widmo, ale ryzyko realne
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Ekonomiczne
Małgorzata Zaleska: NBP – kierunki zmian
Reklama
Reklama