Zastanawiać musi zwłaszcza inwestycja dotycząca zwiększenia o 20 proc. przepustowości wschodniego odcinka ropociągu Przyjaźń biegnącego spod granicy z Białorusią do Płocka. Dzięki niej teoretycznie moglibyśmy importować z Rosji 60 mln ton ropy rocznie. Tymczasem zwiększenie o ponad 30 proc. przepustowości odcinka biegnącego z Gdańska do Płocka da nam docelowo możliwości importu drogą morską tylko na poziomie około 40 mln ton. W efekcie w niewielkim stopniu zmienią się proporcje pomiędzy możliwościami importu ze Wschodu oraz z pozostałych kierunków.

Dodatkowo PERN powinien wyjaśnić, po co nam możliwość sprowadzania z Rosji 60 mln ton ropy, skoro przewiduje się utrzymanie łącznego przesyłu na poziomie 50 mln ton? Ilość ta obejmuje zarówno dostawy do polskich, jak i niemieckich rafinerii.

Spółka powinna uzasadnić, po co inwestuje w kolejne ropociągi, skoro nadal chce transportować te same ilości surowca. Dotychczasowa sieć w zupełności wystarczała do realizacji tego celu. Wielokrotnie zapewniano też, że wszelkie przerwy w dostawach ze Wschodu mogą być uzupełniane dostawami z morza lub magazynów. Co więcej, po niedawnym oddaniu do eksploatacji nowych zbiorników na ropę w Gdańsku, mocno wzrosły nasze możliwości tworzenia zapasów i zabezpieczenia się na wypadek różnych nieprzewidzianych zdarzeń.

Ciekawym projektem dywersyfikacji dostaw ropy mogłaby być budowa połączenia Odessa–Brody–Gdańsk. Dzięki niemu do Europy Środkowo-Wschodniej trafiałby surowiec z rejonu Morza Kaspijskiego. Jednak wokół tego projektu ciągle panuje cisza.