Reforma oparta na zasadzie indywidualizmu emerytalnego („ile sobie odłożysz, tyle dostaniesz") miałaby sens o tyle, o ile zdecydowana większość społeczeństwa byłaby zatrudniona na umowach gwarantujących odprowadzanie składek, i to w takiej wysokości, która w przyszłości zapewni im wypłatę przynajmniej emerytury minimalnej. W sytuacji, w której warunki te nie są od wielu lat spełnione, zasada wiążąca wysokość emerytury wyłącznie z wartością odłożonych składek nie może w nadrzędny sposób porządkować logiki systemu emerytalnego, ponieważ istotna część społeczeństwa po prostu nie będzie w stanie odłożyć dość dużo, aby cieszyć się w przyszłości jakąkolwiek emeryturą.
Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz
Dodatkowo, oficjalna frazeologia podkreślająca, że odkładam wyłącznie na swoją emeryturę i w kontekście tych świadczeń nie ciążą na mnie żadne zobowiązania wobec innych członków społeczeństwa, zamiast zwiększyć skłonność do legalnego odprowadzania składek, raczej ją zmniejszyła. W połączeniu z brakiem zaufania do publicznych instytucji emerytalnych oznaczało to, że przedsiębiorcy i pracownicy osiągający ponadprzeciętne dochody – owszem, zinternalizowali zasadę „jak sobie emerytalnie pościelesz, tak się wyśpisz", ale postanowili z jej realizacji wyłączyć jakiekolwiek instytucje publiczne, w tym przede wszystkim ZUS.
Stąd popularność umów cywilnoprawnych z wyłączoną koniecznością odprowadzania składek emerytalnych nie tylko wśród najmniej, lecz również najlepiej zarabiających. To może nie ma daleko idących konsekwencji w kontekście ich przyszłych emerytur (w końcu, jeśli nie odłożą w publicznym systemie, to nic z niego nie dostaną), jednak z uwagi na fakt, że pomimo reformy w dalszym ciągu trzeba wypłacać świadczenia obecnym emerytom, w istotny sposób pogłębia deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS).
Trzy zasady nowego systemu
Wydaje się zatem, że o ile na polskim rynku pracy nie dojdzie w krótkim okresie do fundamentalnych zmian, zwiększających skokowo stopę zatrudnienia na umowach o pracę i podwyższających nie tylko wysokość średniego wynagrodzenia, lecz również wartość mediany i dominanty płac, będziemy musieli przewartościować dotychczasową logikę rządzącą zasadami systemu ubezpieczeń emerytalnych. Będzie to oznaczać zerwanie z zasadą: „ile sobie odłożysz, tyle dostaniesz", ponieważ skazuje ona na nędzę istotną część przyszłych emerytów, zaś tych, którzy wykażą się chwalebną zapobiegliwością, i tak obciąży daninami publicznymi, niezbędnymi dla zapewnienia egzystencji mniej zaradnej grupie (czy to w formie redystrybucji oszczędności emerytalnych czy środków na opiekę społeczną).
Musimy zreformować polski system emerytalny w taki sposób, żeby był on w stanie zapewnić choćby minimalną emeryturę ze środków publicznych wszystkim obywatelom. Trzy główne zasady, które miałyby rządzić nowym systemem emerytalnym, przedstawiają się w sposób następujący.
1. Emerytura w minimalnej wysokości, zapewniającej zaspokojenie potrzeb biologicznych, przysługuje wszystkim Polakom. Jednak taka powszechna, obywatelska emerytura powinna być świadczeniem wypłacanym wyłącznie osobom, które są niezdolne do dalszej pracy lub których praca jest niepożądana ze społecznego punktu widzenia (np. niesprawny fizycznie i psychicznie kierowca publicznych środków transportu, niezdolny do długotrwałego wysiłku robotnik etc.).