Łącznie to 12 zakładów produkcyjnych rozsianych po świecie, zatrudniających 40 tys. osób. To już kolejna taka transakcja na Starym Kontynencie, która zmienia kształt i podział rynku motoryzacyjnego. Francuski koncern w jeden dzień awansował na drugie miejsce (zaraz po Volkswagenie) wśród europejskich producentów aut.
Amerykańsko-francuska transakcja ma duże znaczenie dla polskiej gospodarki. Szczególnie dzisiaj, w dobie obserwowanych zmian i coraz większych wahań, jeśli chodzi o integralność Unii Europejskiej.
Na Śląsku działają trzy zakłady produkcyjne należące do Opla, zatrudniające ponad 4 tys. pracowników. Do tego trzeba dodać mniejsze firmy i pracowników produkujących na potrzeby polskich zakładów. Jaki czeka ich los? Oficjalnie: „podpisana umowa zawiera zapisy dotyczące poszanowania wszystkich istniejących umów i porozumień zbiorowych w fabrykach Opla" – oświadczyła Europejska Rada Zakładowa Opla reprezentująca pracowników wszystkich europejskich zakładów.
W praktyce – w kontekście twardej ostatnio polityki zagranicznej Polski, zwłaszcza zaś współpracy polsko-francuskiej, a raczej jej braku – sprawa się komplikuje. Konkrety? Z wojskowej współpracy (helikoptery, łodzie podwodne) na razie nic nie wyszło. Symboliczna wydaje się informacja o wycofaniu się właśnie przez Orange Polska (właścicielem jest francuski Orange) z ubiegania się o częstotliwość 450 MHz. Urząd Komunikacji Elektronicznej chciał za to 115 mln zł. Pozostaje wierzyć w argumenty rynkowe, czyli konkurencyjną przewagę polskich zakładów Opla.
Ku przestrodze warto przypomnieć sytuację sprzed siedmiu lat i mającego wówczas kłopoty włoskiego Fiata. Zakład w Tychach też był największy w tej grupie. I... prezes postanowił zadbać o włoskich pracowników, przenosząc część produkcji z Polski do Włoch, pomimo niższej rentowności takiej operacji.